Spałem obok siedmiu ciał
Dulab, falaqa, shabeh – z czym kojarzą się Państwu te słowa? Jedzeniem? Nazwami kwiatów? Częściami garderoby? Trzy razy pudło.
Te tajemniczo brzmiące słowa to wymyślne metody tortur stosowane m.in. w syryjskich więzieniach. Dulab to wykrzywianie ciała ofiary tak, by zmieściło się w gumowej oponie. Falaqa – chłostanie w podeszwy stóp, a shabeh to utrzymywanie w pozycji stresowej, np. zawieszenie za nadgarstki i bicie po całym ciele.
Dziś Amnesty International publikuje raport o torturach i innych formach złego traktowania w syryjskich więzieniach prowadzonych przez rząd (możemy tylko domyślać się, jak jest w innych). Na raport złożyły się historie 65 osób, które doświadczyły tego na własnej skórze w ośrodkach kierowanych przez syryjskie służby oraz w więzieniu wojskowym Sajdnaja na przedmieściach Damaszku. Szczegóły raportu są drastyczne i przerażające, choć te zwyczajne słowa nie oddają dramatycznej sytuacji wielu osób.
Tortury nie są nową metodą w rękach syryjskich służb, stosuje się je od lat. Nowością jest to, że w ciągu ostatnich pięciu lat stały się one systemowym narzędziem stosowanym wobec każdego, kogo podejrzewa się o sprzeciw wobec rządu, w tym cywilów – to, jak podkreśla Amnesty International, zbrodnia przeciwko ludzkości.
Po pierwsze – liczby. Od 2011 r. w syryjskich aresztach zmarły 17 723 osoby, średnio ponad 300 osób miesięcznie, 10 osób dziennie. W ostatnim dziesięcioleciu Amnesty International odnotowała średnio 45 zgonów w syryjskich aresztach każdego roku. Jednak HRDAG (Human Rights Data Analysis Group) i Amnesty International uważają, że prawdziwa liczba jest wyższa, szczególnie biorąc pod uwagę dziesiątki tysięcy osób, które uważane są za zaginione.
Po drugie – relacje świadków. Większość osób, które były torturowane, opowiadały, że nadużycia rozpoczynały się natychmiast po aresztowaniu, jeszcze zanim zostały dowiezione do aresztów. Po przybyciu na miejsce organizowano „przyjęcie powitalne”. Był to rytuał, który polegał na brutalnym pobiciu, często przy użyciu silikonowych lub metalowych prętów lub przewodów elektrycznych. Po „przyjęciach powitalnych” dochodziło do tzw. kontroli bezpieczeństwa, podczas których zwłaszcza kobiety informowały o gwałtach i napaści seksualnej ze strony strażników.
Większość świadków opowiada o tym, że widziała śmierć współwięźniów, a część – że przebywali w celach razem ze zwłokami.
Samer, prawnik aresztowany w pobliżu Hamy: – Traktowali nas jak zwierzęta. Chcieli odczłowieczyć ludzi, jak to tylko możliwe. Widziałem krew, to było jak rzeka… Nigdy sobie nie wyobrażałem, że ludzkość spadnie na tak niski poziom.
Jalal, były więzień: – To było jak w pokoju pełnym martwych ludzi. Chcieli nas tam wykończyć.
„Ziad”, inny więzień (imię zmieniono, by chronić jego tożsamość), powiedział, że pewnego dnia wentylacja w ośrodku wywiadu wojskowego nr 235 w Damaszku przestała działać i 7 osób się udusiło: – Zaczęli nas kopać, żeby sprawdzić, kto żyje. Kazali mnie i innej osobie wstać… Wtedy się zorientowałem, że… 7 osób umarło, że spałem obok 7 ciał… [wtedy] zobaczyłem resztę zwłok na korytarzu, około 25 ciał.
Omar S.: [W ośrodkach wywiadowczych] – tortury i bicie miały nas zmusić do „zeznań”. W Sajdnaja wydawało się, że mają nas zabić, naturalna forma selekcji, by pozbyć się słabych jak najszybciej od przybycia.
Salam, prawnik z Aleppo, który spędził ponad 2 lata w Sajdnaja: – Bito nas przed celami, na podłodze widziałem dużo krwi. Czułem zjełczały, krwisty zapach.
Opisywał incydent, kiedy strażnicy pobili na śmierć uwięzionego trenera kung-fu, gdy dowiedzieli się, że trenował innych w celi: – Od razu pobili na śmierć trenera i 5 innych więźniów, a później zabrali się za kolejne 14 osób. Wszyscy zmarli w ciągu tygodnia. Widzieliśmy krew, która wypływała z celi.
Po trzecie metody – najpowszechniejsze były wspomniane dulab, falaga czy shabeh. Aresztowanych rażono prądem, gwałcono i poddawano przemocy seksualnej, wyrywano im paznokcie u rąk lub stóp, oblewano gorącą wodą lub przypalano papierosami.
Więźniowie byli przetrzymywani w tak ciasnych celach, że musieli spać na zmiany albo spać kucając.
Byli więźniowie informowali także, że dostęp do jedzenia, wody i sanitariatów był często bardzo ograniczony. Większość powiedziała, że nie mogła się odpowiednio umyć. W takich warunkach szerzyły się plagi świerzbu i wszy oraz inne choroby. Większość więźniów nie miała odpowiedniej opieki medycznej, dostępu do lekarzy, rodzin czy prawników.
Więźniowie często spędzali miesiące lub nawet lata w ośrodkach różnych agencji wywiadowczych. Część z nich miała rażąco niesprawiedliwe procesy przed sądami wojskowymi – często trwały nie dłużej niż kilka minut – przed przewiezieniem do więzienia wojskowego Sajdnaja, gdzie warunki są szczególnie tragiczne.
Po czwarte – szczególny przypadek więzienia wojskowego Sajdnaja. Miasteczko leży ok. 30 km od Damaszku. Tu może przebywać od 10 do 20 tys. więźniów. Według raportu AI osadzeni początkowo są trzymani tygodniami w podziemnych celach, w których jest bardzo zimno w zimowych miesiącach, bez dostępu do koców. Następnie są przenoszeni do cel ponad ziemią, gdzie ich cierpienie trwa dalej.
Pozbawieni jedzenia niektórzy więźniowie mówili, że jedli skórki pomarańczy i pestki oliwek, żeby nie umrzeć z głodu. Nie mogli rozmawiać czy nawet patrzeć na strażników, którzy regularnie ich poniżają i drwią z nich.
Omar S. opisywał, jak strażnik zmusił dwóch mężczyzn do rozebrania się i kazał jednemu zgwałcić drugiego, strasząc, że jeśli ten tego nie zrobi, to zginie.
Anas, rolnik z Latakii, spędził w więzieniu Sajdnaja rok i 3 miesiące. Został aresztowany za udział w pokojowym proteście w marcu 2011 r.: – Kiedy przynoszą jedzenie – to brzmi jak bitwa. W każdej celi. Zabierają lidera celi albo dwóch innych do bicia. Słychać dźwięki, serce spada na podłogę. Zaczynasz się trząść, nie możesz tego opanować.
Diab, aktywista z Damaszku aresztowany za krytykę rządu w marcu 2006 r., spędził w Sajdnaja 5 lat: – Sajdnaja to ciche więzienie, panuje tam śmiertelna cisza. Ludziom nie wolno podnosić głosu ani mówić swobodnie. Ktokolwiek powie coś głośniej, naraża się na karę lub bicie.
I dalej: – W mediach społecznościowych można znaleźć zdjęcia ludzi, którzy wchodząc do więzienia, ważyli 100-110 kilogramów, a wychodząc 45-40 kilogramów.
Amnesty International razem z zespołem specjalistów z Forensic Architecture stworzyła wirtualną rekonstrukcję 3D więzienia w Sajdnaja.
„Społeczność międzynarodowa musi zakończyć te przerażające i głęboko zakorzenione nadużycia. Przez lata Rosja wykorzystywała prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, by chronić swojego sojusznika, syryjski rząd, oraz indywidualnych sprawców pośród rządu i wojska przed osądzeniem za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Trzeba położyć kres temu masowemu cierpieniu” – podkreśla Amnesty International.
Byłam kilkakrotnie w Sajdnaja przed wojną. To jedno z aramejskich miasteczek w okolicy Damaszku. Do tutejszego monasteru ciągnęły rzesze wiernych – głównym celem ich podróży było ciasne, okopcone pomieszczenie, w którym znajdowała się ikona Maryi, jak wierzono, namalowana przez samego świętego Łukasza. Miasteczko nie ma tyle uroku co choćby Maalula, ale damasceńczycy lubili tu przyjeżdżać dla świetnych restauracji – w jednej z nich, pod skalną ścianą, pod wielkim płóciennym zadaszeniem, naraz siedziało jakieś 1000 osób, przy kilku stolikach świętowano zaręczyny, przy innych opijano dyplom ukończenia studiów, gdzieś dalej tańczono do muzyki na żywo. Obok stał kilkupiętrowy budynek – nie, nie hotel, lecz kuchnia obsługująca tę potężną restaurację.
Miejscowe więzienie, podobnie jak to w Palmyrze, było tematem tabu, nie mówiło się o nim głośno. Dopiero później usłyszałam o więźniach politycznych, siedzących w syryjskich więzieniach. Rodziny tych osób opowiadały mi o trwającej czasem wiele lat walce o ustalenie, czy ich krewny w ogóle żyje, a jeśli tak, to gdzie jest przetrzymywany. Słyszałam o mężczyźnie, więźniu politycznym, który w syryjskich więzieniach spędził ponad 20 lat. Ponoć w jednym z więzień było szczególnie dobrze, bo więźniowie mieli dostęp do biblioteki, w której było mnóstwo zakazanych książek – władze uznały być może, że więzień „politycznych” już bardziej zdeprawować nie można. Gdy ów mężczyzna wyszedł, był wrakiem człowieka, niedługo później zmarł.
Komentarze
„Europo, wstań z kolan albo umieraj. Europo, mordują twoje dzieci. Strzelają do nich, rozrywają je na kawałki, obcinają im głowy. A ty co? Urządzisz kolejny żałosny marsz z tysiącem przerażonych, zmanipulowanych dobrych ludzi? To wszystko, na co cię stać? Wyrwali ci z piersi duszę? Całkowicie? Zrobili ci to specjaliści od poprawności politycznej, robiący interesy na ogłupianiu ludzi? Ci, którzy wmówili milionom Europejczyków, że prawdziwe wartości i cnoty są powodem do wstydu? Że męstwo to nienawiść, a odwaga i instynkt samozachowawczy to zbrodnia? Czemu dopuściłaś, Europo, żeby rządzili tobą słabi, tchórzliwi politycy?”
Czy Amnesty International zajęło się przyczynami katastrofalnej wojny w Syrii.?
Przydałoby się.
Wikileaks opublikowało dowody na to, że wojnę „domową ” wywołało USA by…pomóc Izraelowi.
Wydaje sie ze to samo moze z wiekszym zapalem robia islamisci spod znaku ISIS . Przeciez to oni chca zmusic do ucieczki Asada , wieksi kaci wypedzaja malego kata …
Widze, ze przypominanie prawdy cenzurze sie nie podoba.
Sprobuje jeszcze raz… Te brutalna wojne swiadomie wywolali Amerykanie by pomoc Izraelowi – I to oni sa za to odpowiedzialni
https://wikileaks.org/clinton-emails/emailid/12171
To nie sa nawet materialy tajne i kazdy lacznie Pania Redaktor moze sobie to sprawdzic…
Pisze to jako ktos kto w normalnej Syrii mieszkal zanim w krwawa jatke zamienilo ja USA
Czemu ma służyc ten artykuł? Bo jężeli na wzbudzaniu litosci do „biednych” uchodźców to prosze sobie darowac takie „opowieści dziwnej treści”. Raz jeszcze powtarzam..nie ma wstępu do Europy dla syryjskich uchodźców!!!
Pamiętamy amerykańskie więzienie podczas wprowadzania przez USA i ich sojuszników, wśród nich Polska(!), w Iraku demokracji i porządku.
Dowodem na tortury były filmiki i fotografie!
W przypadku Syrii są to rysunki fachowców znających się na torturach, a to mi znów przypomina rysunki Colina Powella, którymi na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ „udowadniał” istnienie straszliwej broni w rękach zbrodniczego Saddama.
POLITYCE życzę więcej obiektywności!!!
Wiadomo, że jedynym rozwiązaniem problemu nielegalnej imigracji jest traktowanie każdego nielegalnego imigranta jako potencjalnego terrorystę i zamykanie go w obozie przejściowym, a po ustaleniu jego tożsamości odesłanie go do jego ojczyzny na koszt rządu państwa, którego jest on obywatelem, jeżeli nie kwalifikuje się on do uzyskania azylu politycznego (przypominam, że ponad 99% nielegalnych imigrantów to są uchodźcy ekonomiczni a nie polityczni). A jeśli taki nielegalny imigrant okaże się być terrorystą, to należy go przykładnie ukarać. Ale na to, to nawet australijscy politycy tacy jak n.p. ex-premier federalny Abbott, nie mają dość „cojones”.
A co torturami stosowanymi przez CIA? W tym też i na obszarze Polski, za rządów Kwaśniewskiego i Millera?
@_sens
„Czemu ma służyc ten artykuł?”
W „Polityce” on nie służy niczemu. Jest to po prostu „odrobienie pańszczyzny” wobec Wielkiego Brata, w ślad za wszystkimi zachodnimi mediami, które wczoraj i dzisiaj zamieściły prawie jednobrzmiące teksty.
W mojej ocenie przyczyna jest jednoznaczna: „reżym” dzielą tylko tygodnie, najwyżej miesiące od zgniecenia wywołanej przez Imperium Zła (dawniej Dobra) rewolty, która miała „zdemokratyzować” Syrię na wzór Iraku czy Libii. Dowodem na to jest właśnie ten atak medialny. A mówiąc całkiem serio, to parę nowych zdarzeń, które zmieniają sytuację w i wokół Syrii. Zmieniło się podejście Turcji do konfliktu i stała się (z konieczności) sojusznikiem Rosji, Rosjanie zwiększyli swoje możliwości operacyjne poprzez korzystanie z bazy w Iranie. I najważniejsze: Chiny oficjalnie poparły Baszara Asada przysyłając doradców wojskowych i broń.
I to ostatnie jest pewnie przyczyną wysypu oskarżycielskich tekstów w „demokratycznych” mediach.
Jak wygladaja wiezienia na Bliskim Wschodzie wiedziano od dawna. Najlepszy dowod, ze w okresie szczytowym „wojny z terrorem” ludzi porwanych w roznych czesciach swiata przez sluzby specjalne krajow zachodnich, posylano miedzy innymi do wiezien na Bliskim Wschodzie by poza zasiegiem systemu prawnego krajow zachodnich mozna bylo ich spokojnie torturowac bez zawracania sobie glowy prawnymi detalami. Mozna wobec tego zapytac, gdzie np. byli ci, ktorzy dzisiaj tak boleja nad losem torturowanych na Bliskim Wschodzie? Gdzie sa glosy obuerzenia na skandal jakim mial i ma miejsce w Egipcie w wyniku przwrotu? Tak 17 tys. ofiar to o 17 tys. ofiar za duzo ale zachowajmy pewna rownowage, i badzmy tak samo pryncypialni w innych moze jeszcze bardziej skandalicznych przypadkach.
Z drugiej strony wladze syryjskie moga powiedziec, ze w kraju toczy sie wojna (gdzie obie strony nie przebieraja w srodkach), w wyniku ktorej, wg. dostepnych zrodel, zginelo okolo 60 000 zolnierzy syryjskich – nie przymierzajac prawie 4 razy wiecej niz liczby wyzej cytowane z raportow AI i prawie 20% stanu armi syryjskiej.
Pozdrawiam
lubat
18 sierpnia o godz. 20:41
„Zmieniło się podejście Turcji do konfliktu i stała się (z konieczności) sojusznikiem Rosji, Rosjanie zwiększyli swoje możliwości operacyjne poprzez korzystanie z bazy w Iranie. I najważniejsze: Chiny oficjalnie poparły Baszara Asada przysyłając doradców wojskowych i broń.”
Jest to początek jednoczenia się świata w walce z narzucaniem przez USA wszędzie „swoich porządków.”
Trump w kampani ponoć powiedział – ” po co toczyć z kimś wojny jak można z nim robić interesy” i już faceta polubiłem, bo najważniejsze by wojny nie bylo !
Kaesjot (19 sierpnia o godz. 10:40)
Stąd też w polskich reżymowych mediach ta wściekła kampania przeciwko Trumpowi, kierowana przez naszych rusofobów, którym marzy się kolejna wojna światowa, mimo iż doskonale jest wiadomo, że pierwszą ofiarą zbrojnego konfliktu NATO z Rosją stała by się Polska.
Pani Agnieszko, może napisze Pani coś o wiezieniach izraelskich i tureckich? Może coś o Guantanamo?
Krew torturowanych i setek tysiecy zabitych na Bliskim Wschodzie jest na rekach jankesow i niestety rowniez na polskich.
Trzeba to za kazdym razem dobitnie powtarzac i przypominac kto i dlaczego doprowadzil do tego krwawego burdelu i w czyim oczywistym interesie.
Udał się Pani bardzo fajny wywiad z Patrickiem Chappatte!
Mam wrażenie, że egzamin z wiedzy o świecie oblewamy codziennie. Próbujemy zrozumieć, śledzimy wiadomości, sprawdzamy źródła. Oczywiście wiemy, że ta nasza wiedza jest bardzo niepełna, chcemy jednak by złożyła się w spójną całość. Pisze Pani o raporcie Amnesty International o torturach w rządowym syryjskim więzieniu. Syria od pięciu lat jest piekłem. Ponad pół miliona zabitych, wielokrotnie więcej okaleczonych, ponad 10 milionów uchodźców, z których większość koczuje gdzieś między frontami. Kto z kim walczy, jakie diabły mieszają w tym kotle? Bestialstwo ISIS, bestialstwo sił rządowych, bestialstwo różnych ugrupowań antyrządowych.
Czy raport Amnesty pokazuje prawdę? Prawdopodobnie. Jest oparty na zeznaniach świadków, w idealnym świecie powinien stanowić punkt wyjścia do dochodzenia międzynarodowego trybunału. Nie mieszkamy w idealnym świecie. Artykuł Petera Benensona, który spowodował utworzenie Amnesty International, zakładał, że nie żyjemy w idealnym świecie, że jesteśmy słabi, niemal bezsilni, ale skupiając się na bardzo konkretnych sprawach możemy coś zrobić. Pisał o więźniach sumienia, o ludziach skazanych za słowa i tylko za słowa, którzy są zapomniani, których prześladowanie jest możliwe, bo nikt się o nich nie upomina.
Po tym artykule reakcja była lawinowa, najpierw tysiące, a potem dziesiątki tysięcy ludzi zaczęło się upominać o więźniów sumienia. Ku naszemu zdumieniu to czasem działało. Nacisk zwykłych, szarych ludzi skrupulatnie przestrzegających zasady, że bronimy więźniów sumienia, ludzi, którzy nie angażowali się w przemoc i nie namawiali do przemocy. Tyrani nienawidzili nas, ale czasem łagodzili w więzieniach warunki, czasem wypuszczali przetrzymywanych więźniów. Po kilku latach pojawiły się propozycje, żeby iść szerszym frontem, walczyć z karą śmierci, z torturami, z dyskryminacją rasową czy dyskryminacją płci. To wydawało się słuszne, jeśli udawało się zmusić do ustępstw w sprawie więźniów sumienia, może uda się również w innych sprawach. A jednak był to błąd taktyczny, nie należało tego łączyć w jednej organizacji. Skuteczność działania spadła, Amnesty zaczęła być pomawiana o stronniczość, o brak rzetelności, o angażowanie się w walkę polityczną.
Czytając Pani uwagi o tym konkretnym raporcie, przypomniałem sobie dyskusje z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy idea Benensona zaczęła się rozłazić, czy jak twierdzili niektórzy, została porwana przez wszystkoistów, dla których ważniejszy był medialny sukces niż skuteczność.
Początkowo biegaliśmy po redakcjach szukając dziennikarzy, którzy zechcieliby coś napisać. Chyba nawet nie zauważyliśmy momentu, w którym to wszystko się odwróciło i dziennikarze zaczęli przychodzić do nas. Amnesty stała się ważna dla mediów, coraz więcej dziennikarzy angażowało się w naszą pracę, pomagali zbierać materiały, pisali. Nie widzieliśmy w tym niczego złego, a jednak, wydaje mi się, że to nie było dobre.
Ten raport o syryjskim rządowym więzieniu jest wstrząsający. Zastanawiam się, jak bym na niego zareagował czterdzieści lat temu, kiedy z Szwecji proponowałem założenie polskiego oddziału AI. Zapewne zgodnie z naszą praktyką namawiałbym na pisanie listów do naczelnika tego więzienia, do ministerstwa spraw wewnętrznych Syrii, do ambasad Syrii w krajach zachodnich. Oczywiście cieszyłbym się z każdego artykułu. Te artykuły również wysyłaliśmy do naczelników więzień, ministrów, ambasadorów. To właśnie uważaliśmy za metodę nacisku i to właśnie czasem działało.
Wtedy więźniowie sumienia czasem przesyłali nam wiadomości, że coś się w więzieniu zmieniło. To były czasem drobne sprawy, więcej paczek od rodziny, lepsze jedzenie, lepsze warunki. Medialne były zwolnienia z aresztu, czasem więźniów zwalniano i zmuszano do emigracji.
Czy sądzi Pani, że ten konkretny raport mógł spowodować jakieś zmiany w tym konkretnym więzieniu? Dla nas nawet najmniejsza poprawa była niesłychanie ważne, a udawało się o tych zmianach sporo dowiedzieć, ponieważ mieliśmy kontakty z samymi więźniami sumienia (tam gdzie to było możliwe), z ich rodzinami i przyjaciółmi.
Widzę, że krąg Pani wiernych czytelników nie zmienił się. Nie wydaje mi się, aby interesowała ich skuteczność działania Amnesty International. Jest tu obecny Pani stary znajomy, Andrzej Falicz, który zadaje pytanie, czy Amnesty International zajęła się przyczynami wojny w Syrii. Ponieważ nigdy nie prowadziła Pani rozmów ze swoimi czytelnikami, więc nie dostał odpowiedzi, że Amnesty Interational nie zajmuje się badaniami przyczyn zbrojnych konfliktów.
W internetowych komentarzach ten wszystkoizm jest niesłychanie charakterystyczny. Może to nasza wina, nie stawiamy czytelnikom żadnych wymagań. Osobiście na swojej stronie namawiam komentujących do trzymania się problemów poruszonych w artykule. To się nie zawsze udaje, ale ten upór przynosi pewne rezultaty. Dyskusja powinna być uporządkowaną rozmową, więc konieczna jest obecność moderatora i element dyscypliny, niektórych dyskutantów żegnam, żeby inni mogli rozmawiać.
Nawiasem mówiąc, jedne z recenzentów Wszystkich win Izraela uznał, że zachowałem się niekulturalnie, nie dając Pani szans na odpowiedź. Ciekaw jestem czy rzeczywiście tak niewyraźnie napisałem, że dostawała Pani te listy na bieżąco, że milczenie było Pani wyborem?
Wybrała Pani formułę nieobecności, chyba trochę szkoda, że nie nawiązuje Pani kontaktu ze swoją publicznością.
Pod tym artykułem jeden z nowych czytelników, podpisujący się „_sens”, pyta:
„Czemu ma służyc ten artykuł? Bo jężeli na wzbudzaniu litosci do „biednych” uchodźców to prosze sobie darowac takie „opowieści dziwnej treści”. Raz jeszcze powtarzam..nie ma wstępu do Europy dla syryjskich uchodźców!!!”
Zabawne, kilka dni temu dyskutowałem z pewną internautką na temat sensu przekazywania informacji o świecie. To była wymiana zdań na temat wypowiedzi Johna Kerry’ego, który podczas wizyty w Bangladeszu skrytykował media za nadmierne jego zdaniem zainteresowanie terroryzmem stwierdzając:
„Być może media zrobiłyby nam przysługę, gdyby nie pisały o tym tak dużo. Ludzie nie wiedzieliby co się dzieje.”
Polska internautka uznała, że jest to wypowiedź mądra i logiczna. Próbowałem ją przekonać, że istnieje różnica między księdzem i dziennikarzem, że ten pierwszy ma misję nakłonienia nas do wiary w coś, co on uważa za prawdę, ten drugi ma dotrzeć do faktów i rzetelnie o nich informować. Jeśli tego nie robi, jest propagandystą i upodabnia się do księdza. Odnosiłem wrażenie, że ta internautka po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, że w konsekwencji mówi, iż chce otrzymywać zmanipulowane informacje i że na zmanipulowanych informacjach chce budować swoje rozumienie świata. Zapewniła mnie, że i tak nie czyta gazet.
Ten raport o torturach w jednym rządowym syryjskim więzieniu jest zaledwie cząsteczką obrazu świata. Czy jest to informacja ważna? Inny Pani stały komentator pisze poufale:
„Pani Agnieszko, może napisze Pani coś o wiezieniach izraelskich i tureckich? Może coś o Guantanamo?”
Gdybym miał cień podstawy do podejrzenia, że ten czytelnik domaga się jednej miary dla wszystkich, powiedziałbym, że to słuszne; równa miara jest warunkiem, że informacja nie będzie używana dla wzmocnienia niechęci i uprzedzeń. W zebranych w książkę moich listach do Pani, ta sprawa jednej miary dla wszystkich jest jednym z ważnych wątków. Kiedy reflektory skupione są na jednym punkcie sceny, nawet rzetelna informacja może powodować znaczące wykrzywienie obrazu.
Amnesty International nie skupia się na jednym więzieniu, ani wyłącznie na stronie rządowej, ani wyłącznie na Syrii, prezentuje wiele raportów. Ten raport nie wyjaśnia nam świata, ani konfliktu w Syrii. Opisuje nieludzkie metody traktowania przeciwników. Czy ma za zadanie wywołanie niechęci do jednej strony w tym konflikcie i wzbudzenie sympatii do jej przeciwników? Tak nie jest. Chociaż w innych sprawach czasami mamy powody do podejrzeń. Niestety również w stosunku do Amnesty. Potwierdzenie podejrzeń wymaga badania, przeglądu statystyk, analizy używanego języka. Przeprowadzono takie badania.
W kontaktach z czytelnikami mojej książki wiele razy musiałem wyjaśniać, że to nie jest książka o Izraelu, że traktuje o stosunku świata do Izraela, jest próbą pokazania stronniczości. Pewna czytelniczka, określająca się jako „biblijna chrześcijanka”, dziękowała mi za to, że „kocham Izrael”. Próbowałem jej wyjaśnić, że Izrael zaledwie lubię, że uważam go za fascynujący kraj, ale nie umiałbym o nim napisać książki. Moim problemem jest wykrzywiony obraz tego kraju w świadomości społecznej, uporczywa tendencyjność doniesień i raportów, oczywiste kłamstwa. Czasem ten wypaczony obraz jest powielany przez ludzi dobrej woli. (Szwedzka znajoma przyznała mi, że jest ogromna dysproporcja uwagi poświęcanej przez światowe media Izraelowi i uwagi poświęconej wszystkim innym miejscom na świecie. Jej usprawiedliwienie tej dysproporcji było rozbrajające: „Gdzieś trzeba zacząć tę walkę ze złem.”)
Czy zwróciła Pani uwagę na powtarzające się w gazetach hasło „Wszystko co musisz wiedzieć…” o tym czy tamtym? Oczywiście Polacy tego nie wymyślili, jak wiele innych głupstw zapożyczyli to od bardziej cywilizowanych krajów. To taka „niewinna” autoreklama. Gazeta musi się sprzedawać, język prezentacji gazety kształtują specjaliści od reklamy. To hasło jest moim zdaniem wyrazem bezgranicznej pogardy dla czytelników. Powinno również obrażać pracujących w używającej tego hasła gazecie dziennikarzy. Nikt jednak nie protestuje.
Dziennikarz prezentuje fakty, wiedząc, że nigdy nie może pokazać pełnego obrazu. Kiedy jako publicysta komentuje, pisze o swoim zrozumieniu znanych mu faktów. Nie jest księdzem, nie przekazuje prawdy objawionej. Ma również swoje sympatie i antypatie, co może wypaczać jego czy jej analizę. Moja analiza to zaledwie mój punkt widzenia, oparty na interpretacji znanych mi faktów. Mje interpretacje podporządkowane są moim wartościom. Dla czytelnika moja analiza nie jest prawdą ostateczną, może być tylko punktem wyjścia do dalszego poszukiwania. Zdanie „wszystko co powinieneś wiedzieć o Bliskim Wschodzie znajdziesz na blogu Agnieszki Zagner” brzmiałoby jak złośliwość. Dzieli się Pani informacją o niektórych faktach i swoimi opiniami lub wręcz impresjami. Jest w tym artykule o raporcie Amnesty International również akcent osobisty, była Pani wiele lat temu w miejscowości, w której jest to więzienie, zapewne powoduje to, że dla Pani ten raport jest bardziej realny. Większość odległych ludzkich nieszczęść jest dla nas abstrakcją. Czytając o nich mamy poczucie beznadziei i bezsilności. Niektórzy przekazują tweety ze zdjęciami, piszą artykuły, oświetlają kolorowymi światłami budynki. Czy raporty Amnesty International coś zmieniają? Nie wiem, nie wiem również, jak to można zbadać. Działałem w tej organizacji, kiedy dopiero budowała swoją markę niezwykle rzetelnego źródła informacji. Taka marka bywa nadużywana. To jednak jest inna sprawa, tylko marginalnie związana z raportem, o którym opowiada Pani swoim czytelnikom.
• “The further society drifts from the truth the more it will hate those that speak it.” – Orwell
Koraszewski i wszystko jasne.
Tylko dlaczego on poucza tutaj, przecież gdzieś muszą na świecie organizować specjalne igrzyska dla specjalnych tfurców?
Koraszewski
A co napiszesz o skandalu związanym z wydanym przez Kwaśniewskiego i Millera pozwoleniem na stosowanie przez CIA tortur na terytorium Rzeczypospolitej, co było zresztą zdradą stanu i poważnym naruszeniem Konstytucji RP? Co powiesz na temat torturowania więźniów i osób podejrzanych o sympatie propalestyńskie przez izraelskie służby specjalne?