Ballada o Dżihadi Johnie
Na filmach propagandowych Państwa Islamskiego ma zamaskowaną twarz, w ręku nóż. Dokonuje brutalnej egzekucji na zachodnich zakładnikach. „Dopóki pociski uderzają w naszych ludzi, nasz nóż będzie uderzać w karki waszych ludzi” – mówi z brytyjskim akcentem. Kilka lat wcześniej na mężczyznę wołano „Mały Mo”, a jednym z jego największych zmartwień było to, że przez nieprzyjemny zapach z ust nie będą chciały rozmawiać z nim dziewczęta.
Brytyjskie gazety od dawna rozpisywały się o jego przeszłości. Koledzy ze szkoły opowiadali, że był to nieśmiały chłopak, skupiony na swojej religii, który marzył o tym, by zostać piłkarzem, napastnikiem.
Jedna z nauczycielek w szkole średniej wspominała, że był „uroczym, uroczym chłopcem”. W brytyjskiej szkole miewał te same problemy co inni koledzy – nieszczęśliwa miłość, szkolna przemoc, problemy w kontaktach z dziewczynami. Ktoś wspomniał, że musiał uczestniczyć w terapii, by nauczyć się kontrolować niepohamowane wybuchy agresji. Ale to nic, przecież był taki jak wielu w jego wieku.
Problem w tym, że nie był taki sam. Mohamed Emwazi urodził się w 1988 r. w Kuwejcie, w rodzinie z irackiej grupy etnicznej, traktowanej przez kuwejckie władze jako bezpaństwowcy i nielegalni imigranci. Rodzina nie miała praktycznie szans na obywatelstwo Kuwejtu i w 1994 r., kiedy Mohamed miał 6 lat, wyjechała do Wielkiej Brytanii. Ojciec był taksówkarzem, rodzina nie wyróżniała się niczym szczególnym.
Państwo Emwazi zamieszkali w zachodnim Londynie, chłopak uczęszczał do szkół. W podstawówce był jedynym muzułmaninem w klasie. Jeden z kolegów opowiadał w bulwarówce, że był w tej gorszej połowie klasy, ale wysportowany i całkiem lubiany. Na załączonym zdjęciu szczupły chłopak o bystrym spojrzeniu i odstających uszach uśmiecha się nieśmiało.
W szkole średniej, w wieku 13 lat, wstąpił do gangu. Jakiś kolega mówił, że wówczas nie był szczególnie pobożnym muzułmaninem – palił dragi i pił alkohol. Martwił się też, że zostanie odrzucony przez dziewczęta z powodu nieprzyjemnego zapachu z ust. Podobno nie miał łatwego życia z dziewczynami, bo te mu dokuczały i prześladowały – w sumie nieśmiałego chłopaka, który czapkami bejsbolowymi i modnymi butami próbował dodać sobie punktów i centymetrów. Był dość niski, więc przylgnął do niego przydomek „Mały Mo”.
W końcu poszedł na informatykę (zdobył licencjat z wyróżnieniem), później wyjechał do Kuwejtu, gdzie pracował jako sprzedawca, a jego ówczesny szef opowiadał, że w życiu nie miał lepszego pracownika.
Osoby, z którymi rozmawiały gazety, dziwią się, że Dżihadi John i ich „Mały Mo” to ta sama osoba. To przecież niemożliwe, zdają się mówić. Nasz „Mały Mo” groźnym ekstremistą podrzynającym ludziom gardła? Przypomina to trochę rodzime opowieści o mordercach, o których sąsiadki mówią, że „taki miły chłopiec, zawsze mówił dzień dobry”.
Mohamed od kilku lat był na celowniku brytyjskich służb (kilkakrotnie uniemożliwiły mu powrót do Kuwejtu, gdzie miał się zresztą ożenić). W sierpniu 2013 r. chłopak przepadł, rodzina zgłosiła, że Mohamed zaginął. Rodzina oczywiście wierzyła, że pracuje w jakiejś organizacji pomocowej w Turcji. Cztery miesiące później okazało się, że Mo jest w Syrii, a w sierpniu 2014 r. wystąpił w pierwszym filmie wideo – spod czarnego ubrania, zasłaniającego niemal całe ciało, dostrzec można było tylko jego oczy, w ręku trzymał ostry nóż, którym groźnie wymachiwał, a na koniec dokonał egzekucji na niewinnym człowieku.
Jego pierwszą ofiarą był amerykański dziennikarz James Foley. Wszystkie egzekucje przebiegały według tego samego scenariusza i miały ten sam finał – kończyły się ścięciem głowy. Służby uważają, że egzekutorem był właśnie on, „Mały Mo”. Mały, słodki chłopak, który stał się Dżihadi Johnem – na początku tego roku został zdemaskowany przez „Washington Post”.
Jego przybrane imię odnosi się do komórki Państwa Islamskiego, w której pracują jeszcze trzej inni Brytyjczycy: „George”, „Paule” i „Ringo”. Komórka oczywiście nazywa się The Beatles, choć nie ma nic wspólnego z prawdziwym zespołem, zresztą jeden z prawdziwych członków zespołu przyznał, że to, co tamci wyprawiają, stoi w sprzeczności wobec wszystkiego, za czym opowiadali się prawdziwi Beatlesi – miłością i pokojem. Beatlesi Państwa Islamskiego zajmują się głównie torturami i egzekucjami zachodnich zakładników. Mają słynąć ze szczególnego okrucieństwa i wymyślnych tortur. Służby zidentyfikowały ponoć trzech członków tego kwartetu.
W piątek rano na jadący samochód w okolicy Raqqa spadł ładunek wystrzelony z wojskowego amerykańskiego drona. Celem operacji był Dżihadi John. Nie potwierdzono jeszcze, czy przeżył atak.
Komentarze
Otóż to: w Kuwejcie tylko Kuwejtczyk może liczyć na pełne prawa. Tam po prostu dbają swoich własnych obywateli, a nie o nielegalnych imigrantów, którzy, nie oszukujmy się, poza nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę, są tylko obciążeniem dla gospodarzy. Proszę tylko powiedzieć, czy Turcy wzbogacili w czymśkolwiek Niemcy, poza kebabami (które zresztą nie muszą być wcale tureckie) i piłką nożną (w tym ostatnim wypadku to rodowici Niemcy by ich zresztą bez trudu zastąpili).
Poza tym, to co to za informatyk, który pracuje jako subiekt w sklepie? Przecież do Kuwejtu sprowadzają na kontrakty informatyków z zagranicy, głównie zresztą z UK. Obawiam się, że nasz „bohater” skończył jeden z licznych brytyjskich pseudo-uniwersytetów, czyli dawną pomaturalną szkołę zawodową (tzw. polytechnic – nie mylić z polską politechniką).
Jaki z tego morał? „Multikulti” nie działa, prowadzi tylko do marginalizacji mniejszości, zamiast do ich asymilacji, a kultura Bliskiego Wschodu jest zupełnie inna niż kultura Europy. Najgorsze jest zaś wtedy, kiedy te kultury są w konflikcie na skutek niekontrolowanych ruchów ludności, wywołanych w tym przypadku imperializmem i (neo)kolonializmem: europejskim i amerykańskim.
I na koniec: Szwecja wprowadziła właśnie kontrolę na swoich granicach, ale nie kontroluje promów z Polski. Chichot historii, jako że do niedawna, to Szwedzi bali się Polaków jak jakiejś zarazy, a teraz kontrolują oni promy z Niemiec i Danii oraz pociągi i samochody przybywające do nich po moście z Danii. To nie „polski hydraulik” okazał się więc zagrożeniem dla Zachodniej Europy…
Już jest pewnie w islamskim raju wśród 77 dziewic.
„był to nieśmiały chłopak, skupiony na swojej religii”
który „ musiał uczestniczyć w terapii, by nauczyć się kontrolować niepohamowane wybuchy agresji”
Interesujące, choć politycznie niepoprawne było by zbadanie tej korelacji, czy istnieje, i jak jedno miało wpływ na drugie i jak ten wpływ sprawił, że wszystko skończyło się w Syrii. Bardziej skupienie na religii czy młodzieńcza bandyterka.
@azur
A dziewice w maskach p-gaz?
Z frustrata bohater? A jakim to bohaterstwem jest zabijanie bezbronnych? Zapętlił się na śmierć – swych ofiar i swoją – chyba jednak nie męczeńską, choć nagłą i nieuniknioną.
Ataki dronów są najbardziej idiotyczną strategią gdy walczy się z fanatykami. Każda śmierć przywódcy, czy w ogóle jakiejś znaczącej osoby, powoduje natychmiastowy przypływ nowych zwolenników, gotowych na wszystko. Poza tym USA miały parę przypadków, gdy przywódca został zamordowany i powinni zauważyć, że wielkiego wpływu na funkcjonowanie państwa to nie miało. Dlaczego sądzą, że zabicie kierownictwa osłabi islamistów? Uważają ich za idiotów?
.
—Merkel—
.
Moze byc ciekawie gdyby
okazalo sie ze swarne
chlopaki ktore dzis odwalily
taki kawal roboty w Paryzu
przywedrowaly z Syrii
z ostatnia fala imigrantow…
~
Pani Agnieszko,
Przecież ten ostatni atak muzułmańskich (dokładniej arabskich) terrorystów na Paryż, w którym zginęło ponad 100 osób, nie był by w ogóle możliwy, gdyby we Francji nie było milionów muzułmanów arabskiego pochodzenia. A tymczasem kanclerz Merkel wpuściła właśnie do Niemiec, a tym samym do Europy, dziesiątki, jak nie setki tysięcy przybyszów z Bliskiego Wschodu. Wystarczy, aby 1% z nich był przeszkolonymi terrorystami, abyśmy mieli poważne problemy. Przypominam, że zamachów w Paryżu dokonała grupa licząca mniej niż 10 terrorystów.
Mam więc nadzieję, że Polska nie przyjmie nikogo z owych „uchodźców” i ze zostaną oni wszyscy, co do jednego, deportowani z Europy. W następnej kolejności trzeba będzie rozwiązać problem z tymi milionami muzułmanów, którzy obecnie przebywają w Europie, gdyż inaczej, to czeka nas tu krwawa jatka, o wiele gorsza niż ta ostatnia w Paryżu.
Pani Agnieszko,
Dziękuję za zamieszczenie mojego komentarza odnośnie ostatnich zamachów terrorystycznych w Paryżu. Oczywiście, pisany był on na gorąco, ale proszę zauważyć, ze dokonała go piąta kolumna islamu we Francji, że francuskie specsłużby nic o planowaniu tych zamachów nie wiedziały, jako że nie mogły one umieścić swoich agentów wśród terrorystycznych organizacji islamskich, które są przecież szczelnie zamknięte dla osób nie wyznających religii proroka Mahometa. Dziwię się, że politycy na Zachodzie Europy są tak naiwni jak Francuzi, którzy nie zrozumieli, że zamknięta, nie integrująca się, a przy okazji zmarginalizowana ze względu na swoje zacofanie obyczajowe i kulturalne mniejszość muzułmańska musi się stać wylęgarnią radykalnych bojówek terrorystycznych. Dziwie się też Niemcom, że pozwolili oni Merkel na otwarcie granic Niemiec, a co za tym idzie Unii Europejskiej dla nielegalnych przybyszów z Bliskiego Wschodu, wśród których muszą przecież być zwolennicy terroryzmu a nawet i wyszkoleni terroryści. Pytanie jest więc nie czy się pozbyć muzułmanów z Europy, ale jak się ich pozbyć. Niestety, ale tam, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a więc z powodu tych zamachów ucierpią także uczciwi muzułmanie, którzy obecnie przebywają w Europie. Ale ponieważ nie da się łatwo i ze 100% pewnością odróżnić uczciwego muzułmanina, od nieuczciwego, czyli zwolennika terroryzmu skierowanego przeciwko Europie i Europejczykom, to jedynym wyjściem jest pozbycie się z Europy wszystkich przybyszów z Bliskiego Wschodu. Inaczej, to czeka nas w Warszawie taka sama, jak nie gorsza masakra, jaką mieli ostatnio Francuzi w Paryżu.
Dodam tylko, że to władze Francji, z jej prezydentem M. Hollandem na czele, są współwinne temu zamachowi, popierając antyrządowych „bojowników” w Syrii, przeciwników umiarkowanego, laickiego reżymu Assada, przez co popierały owe władze Francji de facto tzw. państwo islamskie, organizatora ostatniego zamachu terrorystycznego w Paryżu.
Na szczęście mamy dziś w Polsce u władzy mądrych ludzi, patriotów nie skażonych bakcylem poprawności politycznej, takich jak Jarosław Gowin – wicepremier i minister szkolnictwa wyższego, który właśnie powiedział, że „…wydarzyło się to, co od początku było oczywiste. Otwarcie granic europejskich dla nieograniczonych rzesz imigrantów i fałszywa ideologia multikulturalizmu radykalnie zwiększyła wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi. Europa znajduje się w stanie wojny i trzeba wyciągnąć z tego konsekwencje zarówno na forum unijnym, jak i w Polsce”.
Zachód walczył z umiarkowanymi, często areligijnymi przywódcami z tego regionu, takimi jak na przykład Mosadek (Mosaddegh) w Iranie, Naser w Egipcie, Arafat w Palestynie a obecnie walczy on z Asadem w Syrii. Nic więc dziwnego, że próżnię po nich zastąpili popierani przez Zachód religijni fanatycy finansowani przez Arabię Saudyjską, przyjaciela Zachodu nr 2 w tym regionie (wiadomo, kto tam jest przyjacielem Zachodu numer 1).
Ciekawy komentarz z „Wyborczej”: Jeśli w następnych dniach Francja wyśle wojska do Syrii (zamiast zając się imigrantami we Francji), będzie to znaczyło, ze ten rzekomy zamach został zainscenizowany w celu zwiększenia poparcia w Europie dla dalszej destabilizacji Syrii. Koalicja Rosji, Syrii, Iranu i Iraku skutecznie wypycha przecież stamtąd agenturę USA/Turcji/Arabii Saudyjskiej/Izraela. Obywatele Europy z powodu kryzysu imigracyjnego woleliby, żeby wojna tam się skończyła (co oznacza udział Asada w rządzeniu i zachowanie Syrii w rosyjskiej strefie wpływów). Więc co trzeba zrobić? To co widać, wywołać panikę i zagrozić niemal wojna w Europie. Za te ataki konsekwencje powinien ponieść Hollande, Merkel, Tusk i cała reszta. Jeśli zamiast usunąć imigrantów, wyślą oni wojska do Syrii, będzie to potwierdzenie, że to wszystko zostało zainscenizowane.
marian_koniuszko
(http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,19186627,zamachy-we-francji-msz-zaleca-ostroznosc-loty-do-francji-bez.html#ixzz3rUZ5K4bq)
Poza tym, to najwyższą mamy obecnie porę aby dokonać weryfikacji wszystkich muzułmanów żyjących dziś w Europie. Mamy tu przecież precedensy z historii n.p. hiszpańskiej, a że fanatyczny, ekstremistyczny islamizm to jest obecnie największe zagrożenie dla naszej europejskiej cywilizacji, to nie mamy wyjścia, jak tylko pozbyć się z Europy islamistów, niezależnie od tego, jak nieprzyjemne musi być to pozbycie się owych islamistów oraz ich rodzin z Europy.
A tymczasem szef KE Jean-Claude Juncker podkreślił, że „państwa UE nie powinny zamykać się na uchodźców w związku z zamachami w Paryżu”. Dodał, że „zamachowcy byli kryminalistami, a nie migrantami”, tak jakby oni byli rodowitymi Europejczykami. No cóż, pora aby Polska jak najszybciej wystąpiła z UE, jako że inaczej, to czka nas to samo co ostatnio Francuzów w Paryżu. 🙁
Zabijanie od 9 -tej do 16-tej zza biurka pijac cafe latte lub frapuccino nie wymaga mlodzienczych frustracji i noza
Wyznaczyl komputer i dron.
Jest cywilizowane.. Nikt nie musi ogladac tryskajacej krwii tubylcow w odleglych dzikich krajach.
Nigdy nie zapominajcie co jest skutkiem a co przyczyna.
Andrzej Falicz,
Rozładowywanie młodzieńczych frustracji także nie wymaga mordowania skrępowanego i bezbronnego człowieka. Z drugiej strony, zabijaniu bardzo często nie towarzyszy oglądanie skutków swego działania. Artylerzysta, pilot samolotu, działonowy czołgu czy wozu pancernego robią to samo co operator drona – zabijają na odległość.
Rzecz jednak, rzeczywiście jest w określeniu przyczyn wojny i sposobów skutecznego jej zakończenia.
Duzo slow o kims, kogo w rzeczywistosci nie znamy. Nie mamy pewnosci, z Jihadi John jest tym za kogo jest podawany. W rzeczywistosci okreslenie Jihadi John moze obejmowac kilka osob. Rowniez jego smierc nie jest 100% pewna. A nawet jesli, to wyjatkowo wiele uwagi poswieca sie czlowiekowi o niewielkim znaczeniu. Sam fakt jego smierci niczego nie zmienia – rozumiem Zachod probowal wykazac sie sukcesem militarnym w wojnie Panstwem Islamskim.
Pozdrawiam
I jeszcze jedno: dla fanatycznych islamistów taka śmierć z rąk „niewiernego” nieprzyjaciela to jest 100% pewna przepustka do raju, a więc największym z możliwych błędów jest zabicie ich w akcji wojskowej czy też policyjnej. Znów odbija się tu nieznajomość islamu przez elity tzw. Zachodu. 🙁
Jedyną nauczką dla takich fanatyków jest zaś ujęcie ich żywcem i skazanie na karę dożywotnego obozu reedukacyjnego. Tylko świadomość bycia zmuszonym do długotrwałego pobytu, aż do śmierci, w takim obozie, połączona w przymusową dietą opartą głównie na wieprzowinie i wykonywaniu rozkazów muskularnych pań, przeszkolonych w sportach walki odstraszyła by islamskich fanatyków. Ale kto na tym coraz bardziej gnijącym Zachodzie odważył by się dziś na taką, jedynie przecież skuteczną, metodę walki z fundamentalizmem muzułmańskim? Na pewno nie ktoś z obecnych francuskich elit władzy… 🙁
witam,
rewelacyjny artykuł, prosimy o więcej 🙂