Czy w Syrii może być jeszcze gorzej?
Mam wrażenie, że na wykrwawiającej Syrii już wszyscy położyli krzyżyk. Kiedy wydaje się, że gorzej już być nie może, granica wytrzymałości po raz kolejny się przesuwa.
Właśnie się dowiedzieliśmy, że ponad 5 mln Syryjczyków żyje na dosłownie tykających bombach, czyli obszarach, gdzie w każdej chwili może dojść do eksplozji niewybuchu. To szacunki organizacji Handicap International, która przeanalizowała prawie 80 tys. incydentów, do jakich doszło w Syrii od grudnia 2012 r. do marca 2015 r.
W 80 proc. tych incydentów udział miała najgroźniejsza broń: bomby, moździerze, rakiety. Najbardziej zagrożone mają być duże ośrodki, takie jak Aleppo, Damaszek, Edlib, Daraa, Homs… Wszędzie tam jest dużo ludzi, czyli potencjalnie dużo ofiar.
Bomby nie przestają też spadać. Wciąż dochodzą wieści o kolejnych atakach bronią chemiczną, podejrzewa się najczęściej, że użyto chloru. Zaledwie kilka dni temu – w prowincji Edlib. Oskarżenia wysuwane są głównie przeciwko wojskom Asada, bo to one jako jedyne mają możliwość użycia broni chemicznej. Tej, której w Syrii już miało nie być, bo przecież zgodziła się dobrowolnie ją zniszczyć. Tej, której użycie miało być „przekroczeniem czerwonej linii”, wyznaczonej przez Baracka Obamę. Ileż tych linii już przekroczono?
Nie, nie zapomniałam, że trwają naloty na cele Państwa Islamskiego. Ale przecież te naloty nie mają zakończyć wojny, lecz jedynie osłabić dżihadystów. Na razie największym sukcesem może się okazać wyeliminowanie Baghdadiego (miał zostać ciężko ranny w jednym z ataków i dziś jest sparaliżowany). Tyle że Państwo Islamskie ma już następcę – „kalifa Ibrahima” – i samo miewa się całkiem nieźle.
Swoją drogą zastanawiam się, jak to możliwe, że od prawie roku nie udało się zniszczyć wszystkich instalacji do wydobycia, przesyłu gazu i ropy, ale też fabryk, gdzie produkowana jest broń, składów amunicji. Byłoby to przecież sporym ciosem dla finansów dżihadystów, odcięłoby ich od strumienia pieniędzy, jaki płynie wprost do ich kieszeni.
Naloty koalicji są za to coraz większym ciosem dla cywilów. Niedawno media donosiły o kilkudziesięciu cywilnych ofiarach nalotów na jedną z wiosek w okolicach Aleppo. Czyjś błąd miał kosztować życie ponad 50 osób. Zostaną one zwyczajnie dodane do wciąż powiększającego się bilansu ofiar tej wojny. Jakby była to oczywista oczywistość, że jest wojna, muszą więc być ofiary. 220 tys.? A dlaczego nie 250 tys.? Milion? Gdzie leży górna granica naszej tolerancji? I co tu dużo mówić o tolerancji tych, którzy biorą udział w tej wojnie, po którejkolwiek stronie by nie walczyli.
Nie mam większych złudzeń, że Asad nie zadaje sobie takich pytań. Walczy o przetrwanie, choćby na skraweczku ziemi. Widać, że już traci oddech, nie ma kim walczyć, ubywa pieniędzy. Coraz silniejszą pozycję mają za to Irańczycy, którzy dosypali do syryjskiego budżetu 15 mld dolarów i rozpanoszyli się w strukturach reżimu.
Jest to zresztą jedną z przyczyn z ostatnich czystek w otoczeniu Asada. Kilka dni temu w areszcie domowym znalazł się Ali Mamluk, szef Narodowego Biura Bezpieczeństwa. Został oskarżony o kontakty z rządami wspierającymi rebeliantów oraz wygnanymi z kraju byłymi członkami reżimu. Chodzi tu głównie o Turcję i brata nieżyjącego prezydenta Rifaata Asada, który znalazł wygodne schronienie we Francji. Problem w tym, że Baszar Asad nie ma za grosz zaufania do stryja i jak ognia boi się jego powrotu do Syrii i odebrania mu władzy. Mamluk, niezadowolony z rosnącej roli Iranu, miał szykować spisek i zamach na Asada, a przynajmniej tak myśli jego ekipa.
Kilka tygodni wcześniej Asad wyrzucił dwóch ważnych oficjeli: szefa wywiadu politycznego Rustoma Ghazalę oraz szefa wywiadu wojskowego Rafika Szehadę. Panowie mieli pokłócić się również o zaangażowanie Iranu w Syrii. Ghazalę mieli bestialsko pobić ludzie Szehady, co doprowadziło do jego śmierci.
Asad zyskuje więc nie tylko kolejnych wrogów, ale traci dotychczasowych przyjaciół. Na jak długo wystarczy mu jeszcze sił? Mówi się, że Aleppo padnie lada dzień. Coraz groźniej jest wokół samego Damaszku, gdzie ledwie kilka dni temu doszło do samobójczego ataku bombowego na jednej z ulic w centrum miasta. Ranny miał zostać m.in. jeden z syryjskich generałów, odpowiedzialny za zaopatrzenie. Zamachowiec na motocyklu wysadził się na ulicy, po której przejeżdżał samochód generała…
Reżim Asada nie kontroluje już większości Syrii. Ostatnie sukcesy Frontu Al-Nusra w Edlib i zajęcie strategicznego miasta Dżisr al-Szighur są poważnym ciosem dla armii Asada i jego bastionu w Latakii, gdzie dolatują już rakiety jego przeciwników. Pętla wokół Asada się zaciska.
Jak wspomniałam, wciąż wydaje się, że w Syrii gorzej być nie może. I wciąż okazuje się, że jednak może. Aż strach pomyśleć, co jeszcze gorszego może się tam wydarzyć.
Komentarze
Można komentować?
I co na to Herstoryk ?
Może być gorzej jak updnie Assad
Oczywiscie, ze w Syrii moze byc gorzej. Juz calkiem oficjalnie Turcja i Arabia Saudyjska przyznaja sie do popierania „rebeliantow” – akurat nie sa to ci „umiarkowani”. „Umiarkowani”, popierani przez rzady zachodnie znikneli w oparach konfliktu. Zalozmy, ze Assad postanowi odejsc, Iran nie zdecyduje sie na aktywna interwencje, kto przejmie wladze w Syrii? Wedlug mnie realnym bedzie scenariusz afganski, gdzie po zwyciestwie rozne odlamy rozpoczely walke miedzy soba. Efektem byli Talibowie i wszystko to, co mamy dzisiaj, nie tylko w Afganistanie. Alternatywnie, Iran, Turcja i Arabia Saudyjska moga zaangzowac sie bardziej aktywnie i wtedy mamy „piekna” wojne miedzy regionalnymi mocarstwami.
Jest jeszcze Jemen, o ktorym tak malo pisza i mowia media zachodnie, owa Ukraina Bliskiego Wschodu, gdzie z zachodnim przyzwoleniem, za pomoca bomb usiluje sie posadowic na tronie „naszego” prezydenta, ktory dal dyla do osciennego kraju – obraz jakos znany tylko reakcje swiata demokratycznego zasadniczo rozne. Wiec w przypadku powyzszego scenariusza eksploduje rowniez Jemen, to co mamy teraz jest pestka.
Ewentualne zwyciestwo „rebeliantow” w Syrii bedzie wiatrem w zagle podobnym silom w innych zakatkach Bliskiego Wschodu jak i dalej – glebiej w Afryce. Co wtedy?
Sadze, ze poprzez calkiem nierozsadna polityke swiat zachodni przygotowal sobie niezly „bigos”. Dla ludnosci Bliskiego Wschodu zas szykuje sia autentyczna tragedia. Gdy przyjdzie co do czego zostana porzuceni a swiat bedzie mial okazje przezywac swoisty Wietnam/Sajgon 2.
Pozdrawiam
Pytanie jest zle postawione i brak mu punktu odniesienia.
Przeciez w interesie USA i Izraela lezy dezintegracja swiata arabskiego.
Robia to skutecznie zwlaszcza od czasow Busha, ktorego polityka zagraniczna rzadzili ludzie o podwojnych obywatelstwach.
Polacy jako najwierniejsi z wiernych kapciowych nie powinni nawet zadawac takich dziwnych pytan.
Mozna zapytac jedynie czy jest juz
wystarczajaco zle.
Wszędzie zawsze może gorzej, a to wynika z praw termodynamiki.
Odpowiadając na pytanie Autorki, może i prawie na pewno będzie gorzej. Dla Hegemona i syjonistycznej kolonii zadanie zostało w zasadzie wykonane – Syria przestała istnieć jako drugie największe i najludniejsze po Egipcie państwo arabskie u syjonistycznych granic. Przestało zatem istnieć zarówno potencjalne zagrożenie dla kolonii syjonistów, jak i sojusznik Iranu i Rosji, na którego terenie mieściła się jedyna na Morzu Śródziemnym baza rosyjskiej marynarki.
W chwili obecnej, Hegemon i jego wasale muszą już tylko troszczyć się o otoczenie powstałego zamętu kordonem, zapobiegającym rozlaniu się zamieszania. Służą temu z jednej strony naloty na cele ISIL, głównie jednak katrupiące cywili (collateral damage), z drugiej podpieranie bronią i pieniędzmi stron wojny domowej w taki jednak sposób by żadna z nich nie osiągnęła zwycięzstwa. Ludność cywilną Syrii wciągnęły tryby imperialnej polityki, które ich miażdżą, a sprawcy i podżegacze w Waszyngtonie i stolicach państw wasalnych umyli ręce i pozostawili ją na łasce pozarządowych organizacji pomocowych.
Dzielić, by rządzić…..
Podzielony świat islamski nigdy nie będzie siłą polityczną.
Zjednoczony, miałby spory ciężar gatunkowy na arenie światowej.
I może o to w tym chodzi?
Pretendentów do roli jądra krystalizacji mamy tam co najmniej trzech.
Iran, Arabia Saudyjska, Turcja.
Każdy z tych krajów reprezentuje opcję RELIGIJNĄ.
Świeckie w postaci Kadafiego, czy Huseina, zostały zlikwidowane.
Szykuje się wojenka religijna na dziesięciolecia, aż w końcu ktoś zdominuje tamten region- jak bywało w czasach świetności kultury arabskiej.
Jakiś Kalif na miarę Saladyna?
A w międzyczasie, cóż za wspaniały rynek zbytu na broń, najemników, doradztwo……
Przy bliższych oględzinach okazuje się, że te grasujące paramilitarne bojówki ISIS nie są niczym nowym. Ich działalność jest finansowana i kierowana z najwyższych szczebli władzy spoza Iraku i Syrii. Zatem, nie jest niespodzianką, że Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Arabia Saudyjska, Katar i Turcja mają dokładnie taki sam cel, jak ISIS – destabilizację świeckich państw narodowych na Środkowym Wschodzie oraz odsunięcie od władzy Baszara al Asada w Syrii. Mając identyczne cele i plan działania, Zachodnia Koalicja i ISIS współpracują jak dobrze naoliwiona maszyna. Traktuj ich jak Prywatną Armię McCaina.
https://pracownia4.wordpress.com/2014/11/05/pustynni-piraci-paramilitarne-sily-panstwa-islamskiego-terrorystyczna-grupa-amerykanskich-korsarzy-xxi-wieku/#more-8529
===============
Do poczytania……
Atak Arabii Saudyjskiej na Jemen jest wojną zastępczą, nie pomiędzy Iranem i kimś tam, lecz pomiędzy Stanami i… Stanami. Amerykańska broń, dostarczona w celu wspierania rządów brutalnej dyktatury w Jemenie, jest niszczona przez… amerykańską broń, sprzedawaną brutalnemu dyktatorowi w Arabii Saudyjskiej, którą wykorzystuje się również do ochrony wyposażonego… w amerykańską broń, brutalnego dyktatora w Bahrajnie.
https://pracownia4.wordpress.com/2015/05/11/zrozumiec-cierpienie-jakie-niesie-ze-soba-wojna/#more-8925
=====================
Business is usually….
Gratuluję komentatorów.
Oczywiście, że może!!!!I to nie tylko dla Syryjczyków. ale dla nas też. Obecna rzeka, a będzie większa, uchodźców z Afryki to prosty skutek takiej „demokratyzacji” Libii, Iraku, częściowo Egiptu, czy teraz Syrii, po której kamień na kamieniu nie zostaje … 🙁
Przedtem ich mieszkańcy nie mieli demokracji, a teraz nie mają nic i jeszcze nie są pewni dnia ani godziny!!! Teraz walą drzwiami i oknami do Europy (bo mają bliżej!), która ich tak urządziła. To przecież francuskie i włoskie samoloty obalały Kaddafiego, nawet Obama nie chciał się w to bawić. Teraz powtarza się to samo w Syrii 🙁