Asad obalony. Co dalej z Syrią?

Rebelianci w błyskawicznym tempie przejęli kontrolę nad największymi miastami, dotarli do Damaszku i zmusili Baszara Asada do ucieczki. Co teraz?

Obyło się bez takich scen jak w Libii, gdzie Muammar Kaddafi został brutalnie zabity przez rebeliantów, którzy tańczyli na jego nagim zakrwawionym ciele. Asad wybrał ucieczkę. W nocy z soboty na niedzielę prywatny samolot ze specjalnym pasażerem na pokładzie odleciał z damasceńskiego lotniska w nieznanym kierunku. Ił76 nr 9218 „zgubił” sygnał niedługo po starcie. Nie wiadomo, gdzie jest Asad ani jakie będą jego kolejne kroki. Wielu opcji nie ma: porzucili go wierni sojusznicy, i Rosja, i Iran. Putin jest zajęty Ukrainą, ajatollahowie wojują z Izraelem, nie mają sił ani możliwości, żeby bronić syryjskiego reżimu. Asad ukrył się najpewniej w jednym z tych krajów.

Baszar Asad w Moskwie w 2017 r. Fot. kremlin.ru, Wikipedia CC by 3.0.

Rebelianci zdobyli Damaszek, uwolnili więźniów słynnego więzienia Sednaja, gdzie reżim dręczył politycznych wrogów, przejęli instytucje (pozostawiając tymczasową kontrolę nad nimi syryjskiemu premierowi, który ma dopilnować „spokojnego” przejęcia władzy). Wydali też pierwsze zarządzenia dla własnych szeregów:

  • surowo zabrania się strzelania w powietrze, bo to wywołuje panikę wśród cywilów i zagraża życiu niewinnych ludzi.
  • zabrania się ingerowania w instytucje publiczne i własność publiczną, bo są prawowitą własnością ludu. Naszym obowiązkiem jest je chronić i pomagać w ich rozwoju.
  • zabrania się naruszania lub uszkadzania jakiejkolwiek własności prywatnej w jakiejkolwiek formie.

Na opublikowanych m.in. przez Al-Dżazirę nagraniach widać wiwatujących ludzi, ilu ich jest, nie wiadomo. Dla wielu z nich ucieczka dyktatora oznacza kres trwającej ponad 50 lat tyranii Asadów, najpierw Hafeza, potem jego syna Baszara. Po latach wojny domowej, sankcjach i głębokim kryzysie ekonomicznym wielu Syryjczyków liczy na lepszy los. Ich nadzieje mogą okazać się płonne, bo największą siłą jest Hajat Tahrir al-Szam, organizacja wprawdzie deklarująca odrębność od Al-Kaidy, ale z niej się wywodząca i prezentująca ten sam zestaw „wartości”. Widać to było choćby na przejętym lotnisku w Aleppo – siły w pierwszej kolejności zniszczyły alkohol w sklepach wolnocłowych. Nie przypadkiem radość i gratulacje po zdobyciu Damaszku przekazują afgańcy Talibowie.

Wiedzą, a przynajmniej czują to sami Syryjczycy, którzy masowo ruszyli ku granicy z Libanem i Jordanią. Wygląda na to, że nie chcą czekać na rządy dżihadystów. Być może w tle toczą się jakieś rozmowy polityczne na szczeblu międzynarodowym, więc trudno dziś przesądzać o ostatecznym kształcie kraju, jaki wyłoni się po 8 grudnia.

Izrael nie czeka, jego czołgi po raz pierwszy od 40 lat przekroczyły granicę i wjechały na teren Syrii od strony Wzgórz Golan, by uniemożliwić cywilom lub grupom zbrojnym przejście na jego stronę. Dla Izraela to kolejny front (zapewne przesunął tam część wojsk uwolnionych z frontu w Libanie). Nie może odpuścić północnej granicy – z Syrii do Libanu uciekają również siły Hezbollahu, w naturalny sposób wzmacniając szeregi w Libanie. Oddzielną kwestią są losy syryjskiej opozycji, w tym Kurdów, druzów i tzw. Wolnej Armii Syrii. Zapewne każdy będzie chciał coś ugrać. Dogadają się, podzielą terytorium czy czeka je kolejna wojna domowa?

Bliski Wschód przeżywa serię wstrząsów tektonicznych, z których wyłoni się zapewne nowy porządek. Kostki domina dopiero zaczynają się przewracać. W kolejnych dniach kluczowe będą reakcje Moskwy, Teheranu, Ankary i Bejrutu. Wygląda też na to, że Donald Trump będzie mógł układać sobie Bliski Wschód wedle życzenia. Dzisiejszy chaos tylko mu w tym pomoże.