Najpierw Aleppo, teraz Hama. Wojska Asada wycofały się z miasta
To kolejny cios w reżim Baszara Asada.
Najpierw syryjska armia zaprzeczyła przejęciu miasta przez siły Tahrir Hajat sz-Szam, w końcu ogłosiła, że wycofuje się z Hamy z uwagi na ochronę ludności cywilnej, której mogłyby zaszkodzić walki uliczne. Można to oczywiście nazwać taktycznym wycofaniem, ale do tej pory Asad niespecjalnie przejmował się cierpieniem ludności. Trudno uwierzyć, żeby jedynie kwestie humanitarne zdecydowały o poddaniu miasta.
Zaledwie tydzień temu dżihadyści zdobyli Aleppo, drugie pod względem wielkości syryjskie miasto. Hama, leżąca przy głównej drodze prowadzącej do Damaszku, ok. 140 km od Aleppo, jest czwarta pod względem liczby mieszkańców (ok. 1 mln). To nie są przelewki. Ofensywa była równie dynamiczna co w przypadku Aleppo. W czwartek siły Tahrir Hajat asz-Szam ruszyły na miasto, trwały zacięte walki z syryjskim wojskiem wspomaganym z powietrza przez rosyjskie lotnictwo. Wyraźnie coś poszło nie tak. Zapewne siły, którymi dysponuje Asad, nie były w stanie zatrzymać dżihadystów.
Asad ma więc coraz większy problem, bo zdobycie starożytnej Hamy z jej pięknymi wodnymi młynami otwiera siłom opozycyjnym drogę do trzeciego pod względem wielkości miasta: Homsu. Co więcej, Hama graniczy z prowincją Latakia, bastionem alawitów i wojsk Asada. Widać, że zarówno Rosja, jak i Iran próbują wspomóc syryjski reżim, ale oba kraje mają własne problemy i nie wiadomo, czy są w stanie efektywnie obronić Asada. Iran wysłał bojówki z Iraku do pomocy syryjskim wojskom, Rosja zintensyfikowała ataki z powietrza. Czy to wystarczy? Widać, że dżihadyści są zdeterminowani, a błyskawiczne sukcesy dodają im wiatru w żagle.
Hama w przeszłości była świadkiem gwałtownych wydarzeń. W 1982 r. ojciec prezydenta Hafez Asad rozprawił się tu brutalnie z Bractwem Muzułmańskim: najpierw wojska rządowe pod wodzą brata prezydenta gen. Rifata Asada otoczyły miasto, na miesiące odcinając je od dostaw i komunikacji ze światem. W ciągu niespełna miesiąca zginęło 20-40 tys. ludzi, kilkaset pojmanych żywcem Braci Muzułmańskich zostało straconych w jednym z najgorszych syryjskich więzień w Palmirze. Przez lata Hama stała się symbolem rzezi dokonanej przez rząd wobec własnych obywateli. Czy teraz może być podobnie? Wszystko zależy od realnej siły wojsk Asada. Dżihadyści mówią „sprawdzam”.
Przed Asadem jeden z trudniejszych kryzysów ostatnich lat i realne zagrożenie dla jego władzy. Do tej pory dżihadyści różnej maści i to, co kiedyś było tzw. Wolną Syryjską Armią, siedzieli cicho w Idlib, za przyzwoleniem władz, które pogodziły się z przejęciem przez Kurdów kontroli nad północno-wschodnią częścią kraju. Prowizorka najwyraźniej przestała się już sprawdzać.