Rozejm ostatniej szansy? Netanjahu wciąż ma wybór

Antony Blinken przyleciał do Izraela, by doprowadzić do porozumienia z Hamasem. Mission impossible?

Amerykanom przydałby się ten sukces. Zakończenie wojny w Gazie przed wyborami w USA byłoby na rękę Demokratom i uspokoiło nastroje części wyborców domagających się zatrzymania strumienia broni i amunicji do Izraela. Blinken jest tego oczywiście świadom, choć trudno mu zarzucać, że robi to wyłącznie przez wzgląd na wewnętrzną politykę.

Sekretarz stanu jest w Izraelu już dziewiąty raz od 7 października. Do Tel Awiwu przyjechał po dwudniowych rozmowach w Katarze, by przekonywać rząd Netanjahu do poparcia tzw. porozumienia pomostowego. Twierdzi, że to „decydujący moment” dla sprawy zawieszenia broni, a obecne starania są „pewnie najlepszą, a może ostatnią szansą”. Na razie wygląda to jak owijanie cukierków w sreberka, a nie realną szansę na przełom.

Fakt, Netanjahu nieco spuścił z tonu i może byłby w stanie przyjąć jakąś ofertę zawieszenia broni (byle nie nazywać tego zakończeniem wojny), ale to, co od początku istnienia rządu było jego największą słabością, w czasie wojny urosło do monstrualnych rozmiarów. Skłócony z wojskowymi i ministrem obrony, premier wisi na łasce nieobliczalnych i skrajnych koalicjantów, którzy nie chcą słyszeć o końcu wojny. Ostatecznie wszystko jest jego odpowiedzialnością. Porozumienie, którego warunki są znane od dawna, dało się zawrzeć już dawno, gdyby Netanjahu wyszedł poza własny polityczny interes i pozbył się z rządu Ben-Gewira i Smotricza. Oczywiście znalazłby się wówczas w rękach opozycji, która nie przepuściłaby zapewne okazji, by doprowadzić do wyborów. Ale faktem jest, że deal z Hamasem mógł być podpisany, a zakładnicy uwolnieni (a przynajmniej spora część). Ich los jest coraz mniej pewny, sytuacja pogarsza się z każdą godziną, dniem. Nie pomogły doniesienia o brutalnym traktowaniu palestyńskich więźniów ani zabójstwo Hanijego w Teheranie. Ze 115 wciąż przetrzymywanych w Gazie osób przy życiu może być ledwie połowa (według szacunków ministerstwa obrony).

Istnieje ryzyko, że optymizm Blinkena po 11 godzinach rozmów w Tel Awiwie się ulotni, bo tak podpowiada bieżąca logika polityczna. Pojawiły się wprawdzie pogłoski, że Netanjahu może zgodzić się na pierwszą fazę porozumienia i uwolnienie części zakładników (kobiety, osoby starsze i w ciężkim stanie), ale de facto wciąż grać na czas. Dla kogoś, kto obiecał „całkowite zwycięstwo”, i nie jest gotów zmierzyć się z odpowiedzialnością za 7 października, ale i sposób prowadzenia tej wojny, to nie jest najlepszy moment, by powiedzieć „dość”… Z drugiej strony dla Hamasu, którego przedstawiciele do Kataru nie polecieli i który cały czas podkreśla, że interesuje go wyłącznie zakończenie wojny, gra Netanjahu jest łatwa do rozszyfrowania. Trudno oczekiwać, że przystanie na te warunki. Optymizm Bidena twierdzącego, że jesteśmy „bliżej porozumienia niż kiedykolwiek”, może być mocno na wyrost.