Izrael odpowiada. Cel: człowiek nr 2 w Hezbollahu
Izrael zaatakował przedmieścia Bejrutu. Wziął na cel głównego doradcę sekretarza generalnego Hezbollahu Fuada Szukra, znanego też jako Hadż Mohsin.
Zdaniem Izraela Szukr odpowiada za sobotnie uderzenie na Madżdal Szams na Wzgórzach Golan (zginęło 12 dzieci i nastolatków). Ale ciągnie się za nim „sława” postaci, która odegrała kluczową rolę w ataku na bazę amerykańskiej piechoty morskiej w Bejrucie w 1983 r., który pociągnął za sobą śmierć 241 żołnierzy. Co więcej, Szukr wspierał Hezbollah podczas syryjskiej wojny domowej, co pomogło utrzymać władzę Baszarowi Asadowi. Jest więc cenny z przyczyn „bieżących”, ale ze względu na zaszłości – także dla USA (które wyznaczyły 5 mln dol. za jego głowę). W tej chwili podstawowe pytania są dwa: czy Szukr przeżył atak i jak potraktuje to Hezbollah?
Według nieoficjalnych doniesień – przeżył. Libańskie źródła mówią o dwóch ofiarach śmiertelnych, ale nie podają szczegółów. W ogóle o ataku na razie wiadomo niewiele. Miało do niego dojść ok. 19:40 lokalnego czasu. W stronę budynku, w którym rzekomo znajdował się Szukr, dron odpalił ponoć trzy pociski (twierdzi libańska agencja informacyjna), doprowadzając do zawalenia się dwóch pięter.
Pytanie numer dwa, czyli jak zareaguje Hezbollah, pozostaje otwarte. Amerykanie od razu poinformowali, że chcą uniknąć eskalacji konfliktu. Atak był punktowy, a jego niepowodzenie paradoksalnie może tylko w tym pomóc. Pod warunkiem oczywiście, że żadna ze stron nie chce otwartej wojny. Madżdal Szams dawał Izraelowi doskonały pretekst, żeby ją rozpocząć. Po reakcji widać jednak, że zwyciężyła opcja mniej konfrontacyjna. Hezbollah ma teraz dwie opcje: uznać, że to kończy sprawę, lub odpowiedzieć (umiarkowanie ostrzeliwując północny Izrael, co jest w tej chwili działaniem rutynowym, albo podjąć jakąś większą operację). Ta ostatnia wydaje się najmniej realna, chociaż nie można jej całkowicie wykluczyć.