Syria. To nie jest kraj dla kobiet
20. Festiwal Filmowy Millenium Docs Against Gravity dobiega końca (przed nami jeszcze część online), a ja chciałabym zwrócić uwagę na dwa dokumenty o kobietach w Syrii.
Te filmy w zasadzie wszystko dzieli, a łączy miejsce akcji – Syria. „Pod niebem Damaszku” (reż. Heba Khaled, Talal Derki, Ali Wajeeh) to próba opowiedzenia o jednym z największych tematów tabu w tym kraju – molestowaniu i wykorzystywaniu seksualnym kobiet. Historia jest osnuta wokół kilku kobiet, które chcą napisać scenariusz przedstawienia zatytułowanego po prostu „Sztuka”. Ma być oparty na relacjach kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Ten film dowodzi, jak wiele w Syrii pod tym względem jest do zrobienia – opresja czai się niemal na każdym kroku. Kobiety są wykorzystywane, bo pozwala na to doskonale stworzony system utrwalony zmową milczenia. Padają ofiarami ojców, mężów, szefów – praktycznie nie mają jak się bronić. Uciekając przed przemocą domową, zmuszone są zostawić oprawcom swoje dzieci i żyć z poczuciem winy za coś, za co przecież nie ponoszą odpowiedzialności. „Pod niebem” to w pewnym sensie film w filmie – kamera prowadzi nas przez historie kobiet, ale nie mniej ważne jest to, co dzieje się podczas dokumentowania samego procesu powstawania „Sztuki” i dramatycznego zwrotu akcji w czasie prac nad spektaklem.
To, co może rozczarowuje, to niedopowiedzenia, półsłówka – nie dowiadujemy się np., na czym dokładnie polegała wina jednej z bohaterek, byłej aktorki, która po latach w więzieniu staje się de facto bezdomna i musi tułać się po znajomych. Inne bohaterki też nie mówią wprost, domyślamy się, co się działo w hotelowych pokojach, gdzie były podstępnie zwabiane – to też część systemu, wiadomo, że kobieta nie odważy się mówić, bo naraziłoby to całą jej rodzinę na utratę honoru, a to sprawa najważniejsza, ważniejsza nawet niż życie. Nie chciałabym zdradzać zbyt wielu szczegółów, może część z Państwa zdecyduje się zobaczyć ten film – zdecydowanie warto, bo niewiele dociera do nas dokumentów o Syrii, które nie byłyby np. kolejną historią o Państwie Islamskim czy wojnie domowej. W „Pod niebem” wojna jest tłem, nie główną osią filmu, dodatkowym czynnikiem pogłębiającym krzywdę i izolację kobiet.
Z kolei „Swatka ISIS” (reż. Benedetta Argentieri) to kolejna już opowieść o kobietach zafascynowanych Państwem Islamskim i ich dalszych losach. Reżyserka skupia się głównie na jednej postaci – Toobie Gondal, słynnej dżihadystce z zamożnej brytyjskiej rodziny, która dołączyła do ISIS, wychodząc za kolejnych „męczenników”. Poznajemy ją w jednym z obozów na północy Syrii, kiedy próbuje nas przekonać, że nie jest już tą samą radykalną piewczynią ISIS co kilka lat wcześniej, gdy była jedną z czołowych propagandzistek organizacji, a prawdopodobnie także rekruterek, choć twierdzi, że nie miała z tym nic wspólnego. Najciekawsze są te fragmenty, gdy opowiada o innych kobietach ISIS, porwanych młodych jazydkach, niewolnicach seksualnych – nie towarzyszy temu żadna refleksja, że mężczyźni dopuszczali się zbrodni. Sama Tooba chce uchodzić za matkę dwojga dzieci, którą los rzucił w złe miejsce w złym czasie – nic jednak bardziej mylnego. To ona nawiązała kontakt z jednym z dżihadystów w Syrii, a następnie zdecydowała się do niego dołączyć. Takich jak ona było znacznie więcej – dziś są problemem dla państw, z których pochodzą. Większość nadal przebywa w obozach w Syrii (część, jak Tooba, z nich uciekło), w tym prawie 30 tys. dzieci.
Mimo że Zachód odtrąbił pokonanie Państwa Islamskiego, jego ideologia wciąż żyje i niewykluczone, że znów przybierze bardziej sformalizowane ramy pod postacią tej czy innej organizacji.