Kolejarki z Arabii

Kobiety w Arabii Saudyjskiej chcą kierować nie tylko samochodami, ale i pociągami!

Na ogłoszenie o posadach dla 30 maszynistek odpowiedziało aż 28 tys. kobiet. W kraju, w którym do 2018 r. kobiecie nie wolno było prowadzić nawet auta, te liczby robią ogromne wrażenie. Ale nie o wrażenie tu chodzi – pokazuje to przede wszystkim, jak szybko dokonują się zmiany, wciąż nieakceptowane przez dużą część społeczeństwa. Bo raz rozpędzonego pociągu postępu nie da się zatrzymać. Reformy zainicjował osławiony Mohammed bin Salman. Korzystają kobiety, ale tak naprawdę dokonuje się głęboka przebudowa całego społeczeństwa – i całe skorzysta. Wizja 2030 zakłada uniezależnienie się gospodarki królestwa od ropy i rozwój w innych obszarach: technologii, edukacji, turystyce, usługach publicznych.

To odchodzenie od ropy zachodzi bardzo powoli – ze sprzedaży surowca nadal pochodzi trzy czwarte przychodów kraju. Ale zmiany już przynoszą efekty – nawet jeśli korzysta na tym głównie wizerunek Arabii Saudyjskiej, zacofanej, mającej za nic poszanowanie praw człowieka, w tym kobiet. Nie przesadzałabym z optymizmem, że akurat w dziedzinie praw człowieka doszło do istotnych zmian – dość spojrzeć na brutalny mord Dżamala Chaszodżdżiego i próbę zamiecenia sprawy pod dywan (w dużej mierze skuteczną w samej Arabii) czy wciąż przebywających w więzieniach dysydentów. Uwolnienie Ludżajn al-Hathloul wiosny nie czyni.

Wracając do ambicji zawodowych kobiet, które nie chcą już być zależne od mężczyzn i chcą pracować, nawet w zawodach tradycyjnie zarezerwowanych dla nich – nareszcie jest okazja. Maszynistki nie pojawią się w pociągach od razu: po wstępnej selekcji (zapewne jakaś część odpadnie automatycznie z powodu nieznajomości języka angielskiego na odpowiednim poziomie) nastąpi roczne płatne szkolenie. Mają obsługiwać linie między Mekką a Medyną.

Mimo że w ostatnich pięciu latach liczba zatrudnionych kobiet wzrosła o jedną trzecią, to i tak nadal zaledwie połowa ogólnej liczby pracujących mężczyzn.

Powołano szereg programów zachęcających kobiety do pracy (m.in. dopłaty do transportu). Państwo wprowadziło też pewne regulacje, które w zamyśle mają je chronić – w tym zakaz wykonywania niebezpiecznej pracy w przemyśle, pracy w nocy trwającej dłużej niż 11 godzin (zapewne chodzi o powroty do domu), prawo do płatnych urlopów macierzyńskich na cztery tygodnie przed porodem i sześć po nim (wysokość świadczenia zależy od stażu, więc duża część kobiet nadal nie może liczyć na pełne wynagrodzenie), opieka medyczna dla kobiet w ciąży, przerwy dla karmiących, ochrona przed zwolnieniem na czas urlopu macierzyńskiego, obowiązek zapewnienia opieki dla dzieci, jeśli pracodawca zatrudnia ponad 50 kobiet (jeśli znaczna ich część ma dzieci poniżej szóstego roku życia), a także płatny urlop po śmierci męża.

Zasady mają przekonać kobiety, ale przede wszystkim ich konserwatywne rodziny – by córka, żona, matka mogła podjąć pracę. I pogodzić się z faktem, że choć to kobieta najwięcej na takim rozwiązaniu korzysta, to w dłuższej perspektywie skorzysta każdy.