Salomonowy wyrok izraelskiego sądu ws. Palestyńczyków

Sąd Najwyższy Izraela wydał wyrok w sprawie czterech rodzin z dzielnicy Szejk Dżarrah we Wschodniej Jerozolimie. To był jeden z pretekstów wybuchu wojny z Hamasem w maju.

Eksmisje kilkunastu rodzin z Szejk Dżarrah były jak iskra, która podpaliła lont. Zginęło 254 Palestyńczyków i 13 osób w Izraelu. Nerwowo było też między sąsiadami w samym Izraelu: Żydami i Arabami. Mieszkający obok siebie od dziesiątków lat, nie zawsze przyjaciele, ale też nie otwarci wrogowie, stanęli przeciw sobie. Doszło do wielu aktów przemocy, podpaleń, niszczenia mienia, napadów.

Tak to tutaj wygląda – jedno zdarzenie nakręca spiralę, doprowadzając do rozlewu krwi. Dlatego wyrok tak przykuwał uwagę – nie tylko zresztą izraelskich mediów (w maju został odroczony i chodziły słuchy, że będzie odsuwany dalej, byle uniknąć nowej konfrontacji). Okolicę zamknięto w kleszczach policyjnej blokady, żeby nie doszło do zamieszek.

Czyja ziemia obiecana

Szejk Dżarrah to bardzo newralgiczne miejsce w Jerozolimie – dzielnicę w coraz większym stopniu opanowują żydowscy osadnicy, którzy sądzą, że to oni, a nie arabskie rodziny, mają prawo do tej ziemi. Osadnicy powołują się na akty własności z XIX w., wedle których ziemia była rzeczywiście w posiadaniu Żydów, później jednak, po wojnie o niepodległość, Wschodnią Jerozolimę z Zachodnim Brzegiem włączono do Jordanii.

W Szejk Dżarrah osiedlili się tzw. uchodźcy w 1948 r. Według izraelskiego dziennika „Haaretz” władze Jordanii chciały doprowadzić do formalnego przekazania własności Palestyńczykom mieszkającym w tej dzielnicy, ale plany pokrzyżowała wojna sześciodniowa – Szejk Dżarrah i cała Wschodnia Jerozolima znów znalazły się po stronie Izraela. Adwokaci palestyńskich rodzin powołują się na te okoliczności – ziemia była przecież Palestyńczykom obiecana.

Specjalny status mieszkańca

Dlatego Sąd Najwyższy miał trudne zadanie (rozpatrywano wniosek czterech rodzin, w podobnej sytuacji jest jeszcze dziewięć). Wybrnął w salomonowym stylu: rodziny zagrożone eksmisją objęto statusem ochronnym, „w najbliższych latach” nie zostaną usunięte z Szejk Dżarrah. Zatem Palestyńczycy, którzy mieszają w okolicy od lat 50., mogą tu zostać, choć będą musieli zapłacić symboliczny czynsz dla Nahalat Shimon, organizacji reprezentującej osadników w sprawie roszczeń. Sędziowie rozpatrujący sprawę podkreślili, że zależy im na rozwiązaniu praktycznym.

Tak należy rozpatrywać ten kompromis: Palestyńczycy nie dostali jasnego sygnału, że to ich ziemia, ale i nie zmusza się ich do wyprowadzki – i to jest ich sukces. Wyrok z pewnością nie satysfakcjonuje osadników, którzy nie ustaną w walce o wykurzenie stąd Palestyńczyków.

Od maja w Izraelu sporo się jednak zmieniło. U steru jest nowy premier (w sprawie osadników ma stanowisko twardsze niż poprzednik, zresztą lata temu stał na czele ich najważniejszej organizacji), próbujący m.in. ułożyć sobie relacje z Joe Bidenem, który wyraźnie dał do zrozumienia, że nie popiera wysiedlania ludzi z Szejk Dżarrah. Na razie więc wszystko pozostaje po staremu.