Drugi lockdown w Izraelu

Liczba dobowych zakażeń koronawirusem znów przekroczyła 4 tys. Rząd zapowiada kolejny lockdown: od przyszłego piątku przynajmniej do 10 października.

Moment jest szczególny nie tylko przez szalejącą pandemię. Jesień to czas wielkich świąt: wypada Nowy Rok Żydowski, Jom Kippur, Sukkot. O ile Jom Kippur to w zasadzie lockdown bez lockdownu, bo zamiera kraj, z transportem publicznym i samolotami włącznie, o tyle Rosz HaSzana i Sukkot to święta rodzinne, pora spotkań i podróży. W tym roku będzie inaczej. Już jest inaczej.

Izrael wiosną dość szybko opanował sytuację. Ale jeszcze przed wakacjami otwarto szkoły i statystyki poszły w górę. W ostatni czwartek odnotowano 4038 zakażeń, czyli drugi dzień z rzędu potwierdzono 4 tys. nowych przypadków. Co gorsza, w zaledwie sześć godzin zmarło 20 osób z Covid-19.

Do tej pory w kraju odnotowano ok. 146 tys. infekcji i 1077 zgonów. Zakażonych jest teraz prawie 40 tys. osób, w ciężkim stanie – prawie 500, ponad 130 wymaga respiratora. W Izraelu robi się sporo testów, tylko wczoraj – ok. 47 tys. (pozytywne wyniki dało niespełna 9 proc.). Jeszcze tydzień temu wykonano 30 tys. badań, mniej więcej tyle co w Polsce. Ale przypomnijmy, że w Izraelu mieszka 9 mln osób.

W kraju wciąż notuje się najwięcej zakażeń per capita: w tej chwili powyżej 300 dziennie na milion mieszkańców (dla porównania: w USA ok. 100, w Wielkiej Brytanii, Włoszech czy Korei Południowej ok. 50).

Choć zanosiło się na to od tygodni, nie było jasne, jak rząd chce zatrzymać wirusa. Niepokoiły się zwłaszcza społeczności religijne, niechętne obostrzeniom. Połowa zgonów z powodu Covid-19 dotyczy Jerozolimy i Bnej Brak, a na liście siedmiu najbardziej dotkniętych kryzysem miast cztery to społeczności ultraortodoksyjne. Wirus rozprzestrzenia się szybko też w zamieszkałych przez arabską większość miastach, jak Umm al-Fahm czy Nazaret, gdzie sprzyjają mu ogromne palestyńskie wesela.

Sam premier Netanjahu ma sporo na głowie – nie ustają protesty przeciw niemu, pod naciskiem prasy musiał zrezygnować z lotu na ceremonię podpisania porozumienia z Emiratami do Waszyngtonu. Podróż miała kosztować 600 tys. szekli. Żeby nie ulegać przeciwnikom i nie osłabiać wagi wydarzenia, premier dołączy do oficjalnej delegacji w najbliższą niedzielę.

Obostrzenia mają wracać fazowo. Pierwszy etap rozpocznie się najpewniej tuż przed Rosz HaSzana (18 września), drugi w okolicach 1 października, a trzeci pewnie dwa tygodnie później. Do świąt Sukkot Izrael pozostanie całkowicie zamknięty.

Nie są jeszcze znane wszystkie szczegóły, ale wiadomo, że po pierwszej, najsurowszej fazie kolejne etapy będą modyfikowane zależnie od sytuacji. W pierwszym etapie wróci zakaz oddalania się od domu na więcej niż 500 metrów, szkoły będą zamknięte (nie dotyczy edukacji specjalnej), uczniowie od klas piątych wzwyż mają uczyć się zdalnie. Dopiero po święcie Sukkot, czyli w drugim tygodniu października, zapadnie decyzja, czy wrócą do szkół. Zamknięte będą też miejsca związane z rozrywką, rekreacją, sklepy, galerie handlowe czy urzędy. Będą możliwe publiczne modlitwy, ale z ograniczeniami. Z restauracji da się skorzystać, kupując na wynos. Rząd zaleca pracę zdalną, w firmach może przebywać do 50 proc. załogi.

W drugim etapie nadal nie będzie można podróżować między poszczególnymi miastami. W spotkaniach na zewnątrz będą obowiązywały limity do 20 osób, w środku – do dziesięciu. W trzecim etapie Izrael wprowadzi podział na strefy czerwoną, pomarańczową, żółtą i zieloną, gdzie będą obowiązywały restrykcje zależne od sytuacji epidemicznej.

Specjalna wojskowa instytucja zajmująca się zbieraniem danych o koronawirusie podała właśnie, że powrót do sytuacji, gdy raportowano 400 przypadków dziennie, zajmie co najmniej trzy miesiące. Dla każdego kraju to dużo, a ludzie i ich biznesy nie podźwignęły się jeszcze po wiośnie. Po kieszeni dostali prawie wszyscy, mocno ucierpiała branża turystyczna. Słyszę od znajomych, że starówki, jak jerozolimska, zawsze tętniąca życiem, wymierają. Sklepikarzy nie stać na czynsz, w ogóle nie mogą się utrzymać.

Izraelczycy wchodzą więc w Nowy Rok pełni obaw, co będzie dalej.