Nielegalne osiedla jednak legalne?

Amerykanie stosują metodę salami. Koniec marzeń o Palestynie?

Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo ogłosił właśnie, że uznawane przez społeczność międzynarodową za nielegalne osadnictwo na Zachodnim Brzegu nie jest sprzeczne z prawem. W ten sposób USA pod panowaniem Donalda Trumpa metodą salami odcina kolejne punkty palestyńskich marzeń o niepodległości.

Pompeo uznał właśnie, że ustanowienie żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu nie jest samo w sobie sprzeczne z prawem międzynarodowym, a przyszły status tego terytorium ma być wynegocjowany przez władze izraelskie i palestyńskie. W ten sposób administracja Trumpa zrywa z trwającym od kilkudziesięciu lat poglądem, że jednak osiedle nielegalne są, bo IV konwencja genewska zakazuje przesiedlania ludności cywilnej na okupowane terytorium. Tyle że Izrael nie uważa Zachodniego Brzegu za terytorium okupowane, a jedyne „sporne”, co więcej broni się, że ludności siłą się nie przesiedla, lecz ona sama ochoczo podąża na biblijne tereny Judei i Samarii.

Owszem, o przymusie mowy nie ma, ale przecież Izrael od lat prowadzi politykę ułatwiania osadnictwa. Budowa kolejnych domów, osiedli zatwierdzana jest na poziomie rządowym. Tylko pewna część osadników to ludzie motywowani religijnie, uważający, że ta ziemia „im się po prostu należy”, bo tak zechciał Bóg. Znaczna część ok. 700 tys. osadników wybiera życie po drugiej stronie muru, bo jest po prostu taniej. Byłam w kilku takich osiedlach – głównie położone są dogodnie, na wzgórzu, przypominają amerykańskie przedmieścia, niewielkie miasteczka, jest w nich wszystko, co potrzeba: szkoły, przychodnie, place zabaw, czysto, schludnie i o wiele taniej niż na przedmieściu Tel Awiwu. Mieszkańcy osiedli coraz mniej uważają się za „osadników”, coraz bardziej za mieszkańców.

Niedawno byłam świadkiem rozmowy Polki, mieszkającej na osiedlu, która tłumaczyła innej Polsce, że to „niby nielegalne”, ale ona tak naprawdę nie rozumie, o co chodzi, skoro ochrona jest, droga jest, autobus jest…

Jak odróżnić osiedle o palestyńskiego miasteczka na pierwszy rzut oka? Wystarczy spojrzeć na dachy domów, jeśli nie ma na nich wielkich baniaków z wodą, znaczy że to osiedle, bo tam woda doprowadzona jest bezpośrednio do kranu.

Decyzja administracji Trumpa ma jednak pewne znaczenie, bo jest kolejnym elementem odcinającym Palestynę od marzeń o własnym państwie. Donald Trump postępuje tu oczywiście po swojemu, „zdejmując ze stołu” kolejne elementy: Jerozolimę, Dolinę Jordanu, teraz osadników. To wybija zęby przyszłym zrębom porozumienia, de facto zamykając drogę do jakichkolwiek rozmów pokojowych.