Rakka nie umierała w ciszy
Rakka, stolica samozwańczego kalifatu upada. Dzięki niewielkiej grupie bardzo odważnych ludzi o tym, co działo się w mieście, dowiedział się cały świat.
Rebelianci zdobyli Rakkę w 2013 roku, tyle że tych z Wolnej Armii Syryjskiej szybko wyparli brutalniejsi i radykalniejsi rebelianci, którzy w czerwcu 2014 roku nazwali się Państwem Islamskim, a Rakkę uczynili swoją stolicą, brutalnie podporządkowując sobie miasto i jego mieszkańców. To leżące na uboczu, przed wojną nieco zapyziałe, ale spokojne półmilionowe miasto, stało się sceną w inscenizacji terrorystów. Problem w tym, że to, co robili, działo się naprawdę. Gdyby nie dziennikarze obywatelscy kampanii Raqqa is Being Slaughtered Silently (RBSS), o tym, co się tam działo, pewnie byśmy się nie dowiedzieli. Miasto przez ponad trzy lata było niedostępne dla niezależnych dziennikarzy, dlatego tak ważne jest to, co zrobiła garstka tych, którzy ryzykując swoim życiem, dokumentowali to, co Państwo Islamskie robi mieszkańcom. Publiczne egzekucje, także przypadkowych ludzi, nowe porządki w mieście, zakaz posiadania anten satelitarnych, odcinanie od internetu, brutalność na każdym kroku, pewnie uszłoby uwadze świata, gdyby nie on, aktywiści RBSS.
W wyświetlanym w ramach Warszawskiego Festiwalu Filmowego filmie „Miasto Duchów” widać tę nierówną walkę. Oni przeciwko kalifatowi. Przed wojną byli zwykłymi studentami, nauczycielami matematyki, introwertykami. W Syrii przed wojną trudno było mówić o niezależnej, niekoncesjonowanej prasie, standardach, jakie zna zachodni świat. Zaskakujące, że tej garstce z Rakki tak wiele się udało. Ich relacje, publikowane na ich stronie również w wersji angielskojęzycznej, a także w mediach społecznościowych, przebiły się do najważniejszych światowych mediów. Dzięki młodym chłopakom z Rakki, którzy nie wyobrażali sobie, że kiedyś będą dziennikarzami, o Rakce usłyszał świat. Kiedy funkcjonariusze Państwa Islamskiego zaczęły tropić ich w mieście i po kolei zabijać, nie mieli innego wyjścia, jak wyjazd i zamieszkanie „gdzieś w Turcji” czy „gdzieś w Niemczech”. Pracując w zewnętrznych komórkach poza Syrią, publikowali relacje swojej siatki korespondentów ze środka piekła, a było to zaledwie i aż 17 osób, ludzi, którzy mimo wiszącego nad nimi niebezpieczeństwa, dostarczali informacje światu, by nikt nie mógł powiedzieć „Nie wiedzieliśmy”.
Ale tak naprawdę nigdzie nie byli bezpieczni. Dziennikarz i reżyser Nadżi Dżerf, współzałożyciel RBSS, człowiek, który wyszkolił dziennikarzy został zastrzelony z pistoletu z tłumikiem w Gaziantep, w samym centrum miasta, w biały dzień. Do wykonania egzekucji przyznało się Państwo Islamskie.
Bardzo przejmujący obraz, polecam Państwu jego obejrzenie przy pierwszej nadarzającej się okazji. Opowiada nie tylko o samej grupie RBSS, ale również o tym, jak działa propaganda ISIS i dlaczego chłopcy z RBSS byli dla nich śmiertelnym zagrożeniem, mimo że to nie oni dysponowali bronią. Niezwykle przejmująca jest również ta część, która opowiada o tych z RBSS, którzy zamieszkali w Niemczech, gdzie również wytropiło ich Państwo Islamskie i zachęca do ich zabicia. Przejmująca jest scena demonstracji antyimigranckiej w jednym z dużych miast, kiedy naprzeciwko siebie stają ludzie, którzy boją się terrorystów: niemieccy zwolennicy AfD i… chłopcy z RBSS, którzy słyszą „Wynocha!” pod swoim adresem. Okropnie to gorzkie.
Dziś Rakka, stolica Państwa Islamskiego upada. Miasto jest w większości zniszczone, nie wiadomo, ilu cywilów tu zostało, 10-20 tysięcy? W mieście są niedobitki dżihadystów, ale nadal są bardzo groźni. Powtarza się schemat z Mosulu, dokładnie tak samo nie wahają się używać ludzi jako żywych tarczy.
Według danych RBSS od czerwca (od kiedy trwa ofensywa sił kurdyjskich przy wsparciu koalicji międzynarodowej) do października w mieście zabito co najmniej 1873 osoby, tysiące zostało rannych, zniszczono ponad 90 proc. miasta, 29 meczetów, 4 mosty, 8 szpitali, co najmniej 40 szkół, 5 wyższych uczelni, miasto doświadczyło co najmniej 3829 nalotów i 90 samobójczych ataków. Według ich informacji z miasta wyjechało właśnie 30 autobusów i 10 ciężarówek z bojownikami ISIS. Zostawili po sobie miny przeciwpiechotne, dosłownie w całym mieście.
Komentarze
Byłem kiedyś w Syrii, ale do Rakki nie dotarłem. Jakaś zapyziała bida, położona na stepie daleko na wschodzie.
Nie cieszmy się zbyt szybko. Zwolennicy tzw. Państwa Islamskiego czyli ISIS mogą przecież uważać, że jeszcze ISIS nie zginął, póki my żyjemy…Upadek Warszawy w roku 1939 nie oznaczał przecież końca istnienia Państwa Polskiego.
Ciekawym jest jak w sposob wybiorczy relacjonowane sa konflikty na Bliskim Wschodzie. Oczywiscie ISIS mordowal w Rakka, wyzwolonym przez „naszych” ale nie mordowal w miejscowosciach, ktore wyzwalali „inni”. Gdy samobojca wysadzil sie wsrod szyickich uchodzcow ( glownie kobiety i dzieci) pisano o ofiarach „zwolennicy Assada” i zbytnio glowy sobie nie zawracano. W Aleppo, zgodnie z przekazami, ginely dziennie tysiace niewinnych ludzi, zas w Mosulu czy Rakka , miastach – ruinach w wyniku intensywnego bombardowania i ostrzalu zginelo raptem kilka setek. Gdy wojska syryjskie oblegaly jakas miescowosc, zalobnym przekazom o losie mieszkancow nie bylo konca, choc w tym samym czasie ISIL rownie skutecznie oblegal inne miejscowosci, ktore, wnioskujac z przekazow lub tez ich braku , byly albo wyludnione lub tez ich mieszkancom niczego nie brakowalo. I tak to jest. W przekazach Iran to kraj szalonych ajatolachow zas Arabia Saudyjska jawi sie jako kraj stabilnosci, umiarkowania, tolerancji religijnej i prawie-demokracji. Sadze, ze powinnismy sobie zlozyc gratulacje za wysoki poziom dziennikarskiego rzemiosla i obiektywizmu.
Pozdrawiam
Racja, van der Merwe.