Hańba

„Przynajmniej międzynarodowe media wiedzą, czego chcę. Jak staram się zmieniać typową konserwatywną mentalność ludzi, którzy nie chcą wyjść ze swoich skorup, fałszywych przekonań i starych praktyk. To tutaj jest tylko dla tych ludzi. Dziękuję moim wyznawcom i zwolennikom za zrozumienie tego, co chcę przekazać za pośrednictwem moich odważnych wpisów i filmików. Nadszedł czas zmian, ponieważ zmienia się świat. Otwórzmy nasze umysły i żyjmy w teraźniejszości”. To jeden z ostatnich opublikowanych na Facebooku postów Qandeel Baloch.

Wpis opatrzony jest poniedziałkową datą – 4 lipca. Zalewie 11 dni później, w ostatni piątek, brat Qandeel, Wasim – jak twierdzi – odurzył siostrę środkami nasennymi, a następnie udusił podczas snu. Było to zabójstwo honorowe, brat uznał, że tylko w ten sposób jest w stanie zmazać hańbę, jaką Qandeel okryła rodzinę, a przynajmniej taką wersję podaje.

Wasim został aresztowany, podobnie jak inny brat, który jest podejrzewany o podżeganie do morderstwa. Wasim przyznał się do czynu i oświadczył, że „nie mógł dłużej tolerować faktu, że siostra przynosiła wstyd rodzinie”, twierdzi, że jego brat nie miał z tym nic wspólnego. Ojciec dziewczyny uważa, że jego syn zabił Qandeel dla pieniędzy, zapowiada, że nigdy nie wybaczy mu tej brutalnej zbrodni.

Fot. Qandeel Baloch, Facebook

Fot. Qandeel Baloch, Facebook

„Hańba” – według naszych standardów była absolutnie rzekoma. Nie wyobrażamy sobie przecież, by brat czy ojciec mordował córkę, siostrę czy żonę, bo ta publikuje śmiałe (nawet jak na nie nasze standardy) zdjęcia czy filmy wideo. Według pakistańskich lub szerzej: „typowo konserwatywnej mentalności ludzi”, z którą próbowała walczyć Qandeel, „hańba” nie była rzekoma, była absolutnie rzeczywista.

Według dostępnych danych Qandeel (naprawdę nazywała się Fauzia Azeem) w marcu skończyła 26 lat, modelka, aktorka, wokalistka (lubiła śpiewać R&B), gość programów śniadaniowych, sławę przyniósł jej występ w pakistańskim „Idolu” przed trzema laty. Popularność zdobyła również dzięki filmikowi, w którym patrzy w kamerę i pyta „How em looking?”.

Dziewczyna pochodziła z tradycyjnej, wielodzietnej rodziny (miała dwanaścioro rodzeństwa). W wieku 17 lat wyszła za mąż, urodziła syna, ale rozwiodła się, jak twierdziła – z powodu porywczości męża.

Kilka tygodni temu Qandeel spotkała się w pokoju hotelowym z jednych ważnych muzułmańskich muftich, a ich wspólne zdjęcie wrzucone do sieci wywołało poruszenie w mediach społecznościowych.  Kilka miesięcy wcześniej Qandeel rozpaliła sieć obietnicą, że jeśli pakistańska drużyna krykieta wygra mecz z Indiami, wykona striptiz (Pakistan mecz przegrał).

Od jakiegoś czasu Qandeel otrzymywała pogróżki, ale policja nie reagowała na te zgłoszenia. Była świadoma tego, że jej życie może być zagrożone, ale nikt niczego nie zrobił, by ją chronić.

Dziś tym tematem żyje wiele mediów na całym świecie. Sporo pakistańskich (i nie tylko) celebrytów potępiło zbrodnię, o Qandeel głośno, bardzo głośno, choć to nie powinno być żadnym pocieszeniem, nie o taki rozgłos przecież walczyła. Jej zbrodnia staje się symbolem, w sumie wciąż przegranej walki z honorowymi zabójstwami, do których co roku dochodzi około 1000 razy, mimo że działacze praw człowieka organizują kampanie przeciwko takim praktykom. Zgodnie z prawem rodzina ofiary może złożyć wniosek o ułaskawienie mordercy. Wiele z nich korzysta z tego przywileju, wciąż istnieje społeczne przyzwolenie na zabijanie w imię honoru.

Więc tym bardziej to, co i jak robiła Qandeel ze swoim wizerunkiem, zasługuje na nasz szacunek i uwagę. Młoda kobieta, świadoma tego, że jej życie jest zagrożone, nie przestraszyła się, nie cofnęła, zapłaciła najwyższą cenę za walkę o to, by kobiety w jej kraju mogły wyglądać, jak chcą, mówić, co chcą, tańczyć, jak chcą… Jej profil na Twitterze obserwuje ponad 40 tys. osób, ma też ponad 700 tys. fanów na FB.

Lektura jej postów w tym i innych serwisach społecznościowych nie pozostawia wątpliwości: Qandeel uważała się za liberalną feministkę. „Kochajcie mnie lub nienawidźcie, oba te uczucia działają na moją korzyść. Jeśli mnie kochacie, zawsze pozostanę w waszych sercach, jeśli nienawidzicie, zawsze będę w waszych umysłach”. I jeszcze: „Jestem twardą dziewczyną, która trzyma wszystko w ryzach. Kiedy zalewam się łzami, zawsze udaje mi się powiedzieć, że wszystko gra”. „Nie poddam się” – pisała 12 lipca, w dniu 19. urodzin Malali Yousafzai, słynnej pakistańskiej działaczki na rzecz praw dziewcząt i kobiet, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla. „Dlaczego? Bo jedna kobieta może czynić różnicę”.

Qandeel potrafiła wykorzystywać media społecznościowe, starała się żyć jak wolna kobieta, inspirować inne, które być może nie mają odwagi lub możliwości, by przeciwstawić się regułom, narzucanym głównie przez świat mężczyzn. Gdyby mieszkała w Europie czy Stanach Zjednoczonych, jej głos byłby pewnie jednym z wielu, zaszufladkowalibyśmy ją zwyczajnie do kategorii „celebrytka znana z tego, że jest znana”, utonęłaby w morzu takich samych ładnych, dobrze ubranych i umalowanych gwiazdek kilku sezonów, które okupują serwisy plotkarskie na całym świecie. Media okrzyknęły ją chóralnie „pakistańską Kim Kardashian”, choć te porównania zbyt automatyczne, w pewnym sensie niesprawiedliwe.

Nie wiem, na ile Qandeel udało się przeorać świadomość, na ile jej dotknąć. Jej śmierć, mimo że była dla wielu wstrząsem, wciąż wywołuje komentarze, których autorzy powinni okryć się prawdziwym wstydem. Nie okryją, bo wciąż są zakładnikami mentalności, z którą walczyła Qandeel. Przejrzałam artykuły w mediach arabskich, ton niektórych haniebny, wynika z nich, że brat i tak długo tolerował zachowanie siostry, że właściwie sama sobie zasłużyła. Dokładnie te same nuty pobrzmiewają w komentarzach na Facebooku.

Pod wpisem z 4 lipca na Facebooku w poniedziałek widzę ponad 4 tys. komentarzy. Pod innymi podobne liczby. Bardzo wiele z nich pozytywnych, pełne współczucia wobec ofiary, niektórzy nazywają ją „męczennicą, która chciała żyć w XXI wieku”, niektórzy uważają, że to „smutny dzień dla całego gatunku ludzkiego”, ludzie nie mogą pogodzić się z tym, że piękna, młoda dziewczyna była, a następnego dnia została zamordowana, rzekomo w imię zasad.

Jest też wiele słów potępienia dla brata mordercy. Jednak są i takie, w których ktoś cytuje sury z Koranu, w których mowa o obowiązkach kobiety, dotyczących jej wyglądu, setki postów o tym, czym jest islam i jakie obowiązki nakłada na muzułmanina, są i takie, w których Qandeel nazywa się „prostytutką”, która przekroczyła wszelkie granicy, osobą „nienormalną”, której zależało wyłącznie na sławie i tym, by „wszyscy chwalili tylko ją, choć powinni to robić wyłącznie wobec Boga”.

Są też próby szukania usprawiedliwienia dla oprawcy („nie osądzajmy brata, Allah wie najlepiej”), ale ktoś zauważa, że to wcale nie było honorowe zabójstwo, bo morderca był uzależniony od narkotyków i poszło o pieniądze, ktoś powrzucał też zdjęcia ciała Qandeel, ktoś inny prosi o zablokowanie strony z uwagi na szacunek dla Zmarłej. Wszystko ze wszystkim. Przekaz Qandeel ginie w powodzi niepotrzebnych słów.

Poniższy teledysk Aryana Khana zatytułowany „Ban” (Zakaz), w którym występuje Qandeel, do tej pory wyświetlono ponad 2,6 mln razy, choć opublikowano go zaledwie 10 dni temu.