Ile dni trwała wojna sześciodniowa?

Więc ile? To pytanie niby dla żartu zadają Izraelczycy. Ale zamiast żartu w ich pytaniu słychać dumę, że wojna trwała zaledwie sześć dni.

Izrael był świetnie przygotowany do tej wojny. Minister obrony Mosze Dajan przygotował jej plan w najdrobniejszych szczegółach. Zaczęło się wczesnym rankiem, kiedy armia egipska ostrzelała osiedla żydowskie przy granicy Strefy Gazy. Dla Izraela oznaczało to początek wojny. Wojny błyskawicznej. Najpierw lotnictwo uderzyło na Synaj i cele w Egipcie, praktycznie pacyfikując najsilniejszego przeciwnika. Potem przyszedł czas na rozłożenie Syrii, Jordanii, cele w Iraku, zdobycie Jerozolimy wschodniej, Judei i Samarii (Zachodni Brzeg Jordanu), Strefy Gazy i Wzgórz Golan. Zabrakło zaledwie kilku godzin, by izraelska flaga zawisła w Damaszku. To wszystko zajęło Izraelczykom zaledwie sześć dni. Tyle, ile według Biblii Bogu na stworzenie całego świata.

Wojna stanowi ważny punkt w izraelskiej narracji – od tej pory wiadomo, że nie można zadzierać z Izraelem. Nawet kiedy ma się do dyspozycji kilka całkiem sporych armii kilku państw. Ten zwycięski mit przez lata jest mocno obecny w izraelskiej historii i codzienności. Kiedy jestem na Wzgórzach Golan i stoję na jednym z górskich szczytów, wiem, że do Damaszku mam zaledwie 60 kilometrów. Masade 50 lat temu była wioską w Syrii, dziś to zapyziała i chaotyczna druzyjska wieś na Wzgórzach Golan po stronie Izraela. Jedna z wielu, która przeszła izraelskie ręce podczas tej wojny.

Kiedy jadę przez żyzne, kipiące od winnic i gajów oliwnych wzgórza, wiem, że Izrael nigdy nie odda tej ziemi Syrii. Nie dlatego, że jest tak cenna – ale dlatego, że nie zamierza przysunąć Damaszku bliżej Jerozolimy.

Jay miał zaledwie 20 lat, kiedy rzucił w diabły akademię sztuki w Johannesburgu i skorzystał z oferty agencji żydowskiej, jaką tamtego czasu kierowała do wszystkich Żydów udających się do Izraela. Rząd RPA zezwalał na wywóz 2 tys. dol., pieniędzy do Izraela przesyłać nie można było. Agencja wymyśliła doskonały w swej prostocie patent: każdemu ochotnikowi kupowała bilet do Izraela za 500 dol., a pozostałe 1500 dawała jako depozyt. „Listonosze” przewozili w ten sposób setki tysięcy dolarów… Proste?

Jest 1967 r. Zaledwie dwa tygodnie przed wybuchem wojny sześciodniowej. Jay ląduje w Lod, stamtąd jedzie do kibucu Gadot nad rzeką Jordan u podnóży wzgórz Golan. Wojna trwa zaledwie chwilę. I za chwilę szukają ochotników, którzy pojadą na Golan. Jay się zaciąga. To pierwsze dni po zakończeniu wojny. Jego zadaniem jest zbieranie pozostawionego przez Syryjczyków bydła, koni, owiec, krów. Pracuje w grupie sześciu ochotników. Mimo że są cywilami, niebezpieczeństwo jest realne – teren jest zaminowany. Używają zwierząt – żeby bezpiecznie przejść. Jay o koniach nie wie nic, ale kiedy trzeba wybrać tego, na którym będzie jeździć, decyduje się bez wahania, uwiedziony pięknością umaszczenia – to gniady ogier z białą grzywą. Koń jest piękny i posłuszny, zupełnie nie przeszkadza mu, że ten, kto go dosiada, nie zna się na koniach. Nie wiedzieć czemu, kiedy rusza, skręca głowę w jedną stronę. – Widocznie tak konie mają – myśli Jay.

Po miesiącu do grupy przyjeżdża wysłannik rządowy i wskazując na konia Jaya, pyta: – Czyj to koń?!

Mój! To bardzo dobry koń – mówi z dumą Jay. – To bardzo ciekawe, że jesteś w stanie na nim jeździć, bo koń jest ślepy na jedno oko – mówi ekspert.

Jay nazwał konia Abdul. To dzięki niemu sam został specjalistą od koni. Niedługo po wojnie sześciodniowej ogłoszono, że miejsce, w którym mieszka, nazywa się kibuc Golan (dziś Merom Golan – na zboczu góry Ben Tal – tej samej, którą od Damaszku dzieli zaledwie 60 km). Jednooki Abdul widział to wszystko – żyzne ziemie Golanu, kibuce, ludzi budujących nowy kraj. Jednak Abdul miał tylko jedno sprawne oko… Nie był w stanie zobaczyć drugiej strony, tego, co za wzgórzami, i tego, co tu zostało.