Czy w Izraelu jest bezpiecznie?

Jest? Zastanawiam się, jadąc tramwajem w Jerozolimie – 10 dni po tym, gdy młodziutka Brytyjka została zadźgana nożem w takim samym tramwaju.

Jerozolima, Wielki Piątek, Pesach, dzień piątkowych modlitw na Wzgórzu Świątynnym. 20-letnia Hannah Bladon jedzie tramwajem. Utalentowana muzycznie dziewczyna jest na wymianie studenckiej, studiuje archeologię, język hebrajski i Biblię na Uniwersytecie Hebrajskim. Niedaleko Starego Miasta 57-letni Palestyńczyk wyciąga z torby kuchenny nóż z drewnianą rączką i dźga dziewczynę w klatkę piersiową. Hannah umiera tuż po przewiezieniu do szpitala. Palestyńczyk był prawdopodobnie chory psychicznie, wracał ze szpitala do domu. Hannah była prawdopodobnie jego przypadkową ofiarą, nie wiadomo, dlaczego wybrał akurat ją – pewnie mógł to być każdy, kto w tym czasie podróżował z nim tym samym tramwajem.

Czy tragedia Hannah mówi coś więcej o Izraelu i bezpieczeństwie w tym kraju? Niespecjalnie. Zamach na Hannah (służby traktują to zdarzenie jako zamach terrorystyczny) jest kolejnym takim przypadkiem – nóż, Palestyńczyk, przypadkowa ofiara – to wzór. Takim zamachom bardzo trudno zapobiec – bo nie potrzeba zaplecza, broni, misternego planu, służby są w tym przypadku bezradne. Jedyne, co mogą zrobić, to wzmocnić swoją obecność na ulicach, w miejscach publicznych, wszędzie. Jeszcze bardziej?

Jestem w Izraelu od kilku tygodni i na każdym kroku czuję, że ktoś dba o moje bezpieczeństwo. Kiedy wchodzę do supermarketu albo do centrum handlowego, sprawdzają mi torebkę, tak samo przy wejściu na dworzec autobusowy czy kolejowy. Kiedy wysiadam z autobusu dalekobieżnego, zanim wyjdę z peronu na dworzec – znowu kontrola. Po kilku razach staje się to oczywistością i mechanicznym odruchem, jak okazanie biletu. W samej Jerozolimie na Starym Mieście dużo policji, zwłaszcza przy wejściu do dzielnicy muzułmańskiej, ale tak naprawdę wszędzie – niemalże na każdym rogu, kontrola przed wejściem pod Ścianę Płaczu, bardzo drobiazgowa przy wejściu na Wzgórze Świątynne (nie można mieć żadnych symboli religijnych). Obecność uzbrojonych policjantów w kamizelkach kuloodpornych z jednej strony daje – być może pozorne – poczucie bezpieczeństwa, z drugiej nieustannie przypomina o potencjalnym zagrożeniu.

Wielu Izraelczyków przyznało, że nie chodzi już na Stare Miasto, stara się też unikać Wschodniej Jerozolimy, na wszelki wypadek. Ta ostrożność wynika z realnego strachu i realnego zagrożenia. Każdy ma tego świadomość. Mimo to ja czuję się bezpiecznie. Choć przyznam, czasem nieswojo – zwłaszcza nocami na pustyni Negew. Przed tygodniem niemal przez całą noc słyszałam patrolujące Gazę helikoptery – latają zawsze parami, robią sporo hałasu. Tej samej nocy do późna dochodziły odgłosy eksplozji, prawdopodobnie z pobliskiej bazy wojskowej – były naprawdę silne, drzwi i okna trzęsły się przy każdej serii.

Nie ma też dnia, żeby nie dało się zobaczyć lecących nad głową samolotów wojskowych lub nie usłyszeć ponaddźwiękowców. Oczywiste, że sprawa bezpieczeństwa jest tu śmiertelnie poważna. Bezpieczeństwa rozumianego bardzo szeroko, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego – w Izraelu niemal każdy młody człowiek po szkole średniej idzie do wojska, stąd na ulicach, w pociągach, autobusach można spotkać tłumy młodych umundurowanych żołnierzy i żołnierek, często z karabinami. Są nieodłącznym elementem krajobrazu, również informacją, że każdy, dosłownie każdy jest częścią systemu obrony. Czy można więc czuć się bezpiecznie?

Powiem tak – w Masadzie, dawnej twierdzy, symbolu żydowskiego oporu, miejscu, w którym Żydzi wybrali zbiorowe samobójstwo, by nie dostać się w niewolę, spotkałam dużą grupę amerykańskiej młodzieży z jednej z żydowskich szkół. Wyglądali na licealistów na szkolnej wycieczce, byli hałaśliwi, radośni, zabawni w swoich kostiumach, gdy odgrywali scenki, jak to z zajmowaniem Masady było. Mieli chyba niewiele czasu, bo ich opiekun gnał ich przez ruiny, łaźnie, synagogę, jakby jego gonili Rzymianie. Stanęli na chwilę przy toaletach, opiekun zarządził, że teraz wszyscy udają się pod wskazany adres. Dostrzegłam stojącego obok mężczyznę. Zaczęliśmy rozmawiać o ptakach, które tu żyją, dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyzna jest umundurowany i uzbrojony. Ochraniał amerykańskich nastolatków albo po prostu zapewniał im bezpieczeństwo.