To miało się nie zdarzyć

Dziś rano na Twitterze Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża przypomniał, że: „Nigdy, nigdzie, kiedykolwiek. Zasady wojny są jasne. Użycie broni chemicznej jest absolutnie zakazane według międzynarodowego prawa humanitarnego”.

Naprawdę trzeba o tym przypominać? Trzeba, jak widać po tym, co znów stało się w Syrii, ale czy ci, do których to jest adresowane, naprawdę o tym zapomnieli?

Kolejny atak chemiczny w Syrii wywołał kolejną wojnę/wojenkę propagandową. Rosja od razu oświadczyła, że to nie oni (jeśli nie oni, wiadomo, czyje samoloty mogły zrzucić to świństwo, prawdopodobnie sarin, na ludzi!), a dziś próbują przekonać nas, że był to atak na magazyn broni rebeliantów, którzy produkowali również broń chemiczną. Brzmi to mało wiarygodnie, ale słowa są tanie, każdy może mówić, co chce.

Ataki chemiczne w Syrii miały się już nie powtórzyć, ale tak naprawdę to nigdy się nie skończyło. Do tej pory nie było aż tylu ofiar jak w Khan Sheikhun, temu, kto używał tej broni, uchodziło na sucho. Tym razem nie powinno. Również dlatego, że kilka godzin później samoloty zaatakowały mały szpitalik, do którego trafili ranni. A gdy dołożymy do tego całe sześć lat wojny plus inne ataki chemiczne dokonywane przez lotnictwo Asada?

Do tej pory wszystko uchodziło mu na sucho. Nawet Aleppo uszło mu na sucho, i Homs, i Houla. Ta bezkarność i bezradność świata wobec tego, co dzieje się w Syrii legitymizuje reżim Asada i zachęca do kolejnych ataków na ludność cywilną. Najważniejszy prezydent świata zrzuca dziś odpowiedzialność na poprzednika, najważniejsi przywódcy świata wyrażają potępienie wobec zbrodni, ale powiedzmy sobie szczerze: ten, kto jej dokonał, nadal może spać spokojnie. I mówić, co chce.