Aleppo wzywa świat na pomoc

Odbicie Aleppo to największy sukces Baszara Asada od ponad pięciu lat wojny, ale z tej okazji tylko on z Władimirem Putinem mogą pić szampana. Tysiące ludzi czekają na ewakuację.

Wschodnie Aleppo upada. Tyle że to nie koniec. Ani nie koniec kryzysu humanitarnego w mieście, ani nie koniec wojny. Dziś trwa dramatyczna walka o ewakuację ok. 40 tys. osób ze wschodnich dzielnic plus kilku tysięcy rebeliantów z rodzinami. Rada Bezpieczeństwa ONZ ma głosować rezolucję zgłoszoną przez Francję, by do Aleppo wysłać międzynarodowych obserwatorów. Mieliby nadzorować operację ewakuacji.

Ale w tym wciąż wiele niewiadomych i dużo pytań. Nie wiemy, jak zagłosuje Rosja. Nie wiemy, czy wszystkie strony konfliktu będą respektować ewentualną rezolucję. Ale przede wszystkim nie wiemy, kiedy wstrzymana w piątek ewakuacja mogłaby się rozpocząć na nowo.

Jedno, co jest pewne, to fakt, że ci, którzy tam zostali, nie mają czasu na czekanie. Jeśli ewakuacja będzie się przedłużać, mogą jej nie doczekać.  Jest zimno – temperatura wynosi ok. 0 stopni, nie ma ogrzewania, jedzenia, leków. Nie przetrwają w takich warunkach.

Ludzie wyszli na ulice, czekają, aż będą mogli bezpiecznie wyjść z miasta. Rozmawiałam przed chwilą Kamalem Sandeh, to młody chłopak, o którym pisałam m.in. w tekście o podzielonym Aleppo. Kamal pracował kiedyś dla lokalnej pomocy humanitarnej, ale od kiedy we wschodnim Aleppo zapasy skurczyły się do zera, nie ma czego dowozić ludziom. Kamal mówi, że od kilku dni próbuje wydostać się z miasta, ale jest to niemożliwe. Jeszcze kilka dni temu widział przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, ale dziś nie ma już nikogo, kto mógłby pomóc.

Dlaczego to jest takie skomplikowane? Ewakuacja Aleppo jest ściśle powiązana z porozumieniami w sprawie ewakuacji ludzi z innych oblężonych terenów, znajdujących się w rękach różnych sił. To misterna konstrukcja wrażliwa na najmniejsze zakłócenia. Wystarczy, że na jakimś checkpoincie ktoś nie przepuści konwoju albo przedłuży kontrolę, jak w domino padają kolejne klocki w tej układance. Jak to z grubsza wygląda? Nieoficjalnie (według Al Dżaziry) 4 tys. zwolenników Asada ma zostać wypuszczonych z oblężenia w Kefraja i Fua. W zamian Hezbollah (szyicka libańska milicja wspierająca Asada) ma pozwolić wyjechać 400 osobom z Madai i Zabadani. Na początku wyjechać mają ludzie z Madai i Zabadani i udać się do Idlib, dopiero potem będą mogli wyjechać ci z miejscowości Kefraja i Fua. Dopiero na końcu ewakuowane ma być wschodnie Aleppo.

Wyprowadzenie ludzi z Aleppo ma być ostatecznym akordem w zwycięstwie Asada. Przy pomocy Putina zdobył w końcu miasto, a właściwie to, co z niego zostało. Staje się władcą ruin i grabarzem tysięcy ofiar. Warto było? Z jego perspektywy oczywiście tak. Koszty nie grały roli, cudze życie jest dla niego bardzo tanie, a budynki można odbudować. Dziś może już otwierać szampana – kontroluje tereny, na których mieszka większość ludności. Ale bez Aleppo nie mógłby tańczyć swojego dance macabre.

Zwycięstwo Asada/Putina jest jednocześnie wielką porażką Zachodu, który długimi tygodniami bezczynnie przyglądał się masakrze. Ale jeszcze nie jest za późno, 40 tys. ludzi wciąż czeka na ratunek.