Niebezpieczne żółte spodnie

SpongeBob Kanciastoporty (z angielska SpongeBob SquarePants) to postać z popularnej amerykańskiej kreskówki, której akcja rozgrywa się w podwodnym mieście Bikini Dolne, położonym pod jedną z raf koralowych na Pacyfiku.

SpongeBob Kanciastoporty jest wiecznie uśmiechniętą żółciutką kwadratową gąbką, niby morską, ale bardziej przypominającą kuchenny zmywak, noszący – jak łatwo można się domyślić – kanciaste brązowe porcięta (co istotne dla dalszej części tej opowieści) odsłaniające chudziutkie kolaniątka. Przerażająca postać, groźna, mroczna, co widać na pierwszy rzut oka, zwłaszcza od pasa w dół. Tak przynajmniej wydaje się w Iranie.

Fot. za BBC

Fot. za BBC

SpongeBob... Fot. Norlando Pobre, Flickr, CC by 2.0.

SpongeBob… Fot. Norlando Pobre, Flickr, CC by 2.0.

29-letni bramkarz reprezentacji Iranu Sosza Makani, na co dzień związany z klubem Persepolis, został zawieszony na pół roku po tym, jak w sieci pojawiło się jego zdjęcie, na którym występuje w jaskrawożółtych spodniach, które zostały opisane jako spodnie SpongeBoba Kanciastoportego. To decyzja komisji, która pilnuje przestrzegania zasad moralności w piłkarskiej federacji Iranu.

Irańska agencja sportowa Varzesh3, powołując się na anonimowego członka komisji, podaje, że bramkarz odmówił stawienia się na przesłuchanie w sprawie swojego nieodpowiedniego stroju. To samo źródło dodaje, że decyzja została podjęta ze względu na wpływ wyglądu piłkarza na społeczeństwo. Słowem, irańscy strażnicy moralności obawiają się, że Makani może mieć naśladowców i po ulicach Teheranu zaczną biegać mężczyźni w jaskrawożółtych lub – co groźniejsze – może nawet jaskraworóżowych spodniach. W internecie pojawiły się komentarze, że gdyby piłkarz zamiast spodni założył bokserki, zasłużyłby najpewniej na karę śmierci…

To nie pierwsze przewinienie Makaniego. W styczniu trafił tymczasowo do aresztu za to, że w mediach społecznościowych pojawiły się jego zdjęcia, na których jest w towarzystwie kobiet, które nie mają zasłoniętych włosów obowiązkowym hidżabem. Tym razem decyzja federacji piłkarskiej wzbudziła kolejne salwy śmiechu, choć tak naprawdę chyba niewielu jest tą sytuacją naprawdę rozbawionych.

Władze – mimo wyraźnego ocieplenia relacji z Zachodem po podpisaniu umowy nuklearnej – nie zamierzają luzować śrub obyczajowych, nie zamierzają zwalniać strażniczek rewolucji, tropiących na ulicach miast kobiet, które nie przestrzegają zasad i nie noszą hidżabu.

Zaledwie kilka tygodni temu popularna aktorka Taraneh Alidoosti wywołała wściekłość twardogłowych, gdy podczas konferencji prasowej przypadkowo odsłoniła feministyczny tatuaż na przedramieniu. Oczywiście natychmiast pojawiły się głosy, że powinna zniknąć z ekranów – by w ten sposób jak najboleśniej ją ukarać. Wcześniej głośno było o innej aktorce Sadaf Taherian, która publikowała w serwisach społecznościowych swoje zdjęcia, na których pojawiała się z odkrytymi włosami. Po nagonce, jaką na nią urządzono w Iranie, aktorka musiała wyjechać z kraju. Nie miała tu już czego szukać, władze nie zamierzały pozwolić jej na pracę, podobnie zresztą jak jej koleżance po fachu Chekame Chaman-Mah, która wzięła ją w obronę.

Jednak za granicą również trzeba się pilnować. Kilka miesięcy temu na jakimś festiwalu filmowym spotkałam ekipę jednego z filmów. Wszystkie kobiety miały szczelnie owinięte włosy, mimo że były w Polsce i być może niektóre z nich nie traktują chust jako elementu nakazu religijnego. Jestem pewna, że miały świadomość, że władze kontrolują to, co robią za granicą, podobnie jak kontrolują ich aktywność w sieci.

W Iranie przeciwko decyzjom twardogłowych, którzy najlepiej wiedzą, co jest najlepsze dla kobiet i społeczeństwa, coraz aktywniejszy staje się kobiecy ruch oporu. Iranki celowo zrzucają hidżaby w miejscach publicznych, filmują to, a następnie publikują w sieci. Akcję rozpoczęła dziennikarka Masih Alinedżad, która założyła stronę My Stealthy Freedom (Moja Ukradkowa Wolność), na której publikowała nadesłane zdjęcia Iranek bez hidżabow. Dziś na Facebooku „lubi” ją prawie milion osób. Jedna z kobiet napisała: „Nienawidzę hidżabu. Lubię czuć słońce i wiatr na włosach. Czy to taki wielki grzech?”.

W Iranie od rewolucji w 1979 r. zabronione jest, by kobieta wyszła na ulicę bez zasłoniętych włosów. Zwykła czapka nie wystarczy – kobieta musi mieć zasłonięte nie tylko włosy, ale również kark. Za „Zły hidżab”, czyli niedbale narzucony lub nieprzykrywający włosów, kobieta może zostać ukarana finansowo (kary sięgają nawet kilkuset dolarów). To i tak „łagodna kara”, ponieważ zdarza się, że niewłaściwie ubrana kobieta jest oblewana kwasem.

Odwaga może więc sporo kosztować, jednak wciąż znajdują się kobiety, które są gotowe zapłacić każdą cenę za swoją wolność. Mężczyźni, jak się okazuje, również.

Ajatollahowie zapewne wierzą, że ich rewolucję mogą obalić żółte spodnie lub wiatr we włosach. Co gorsza – mają rację.