Basen tylko dla kobiet?

Ktoś na Twitterze podrzucił dziś link do tekstu o debacie, która toczy się właśnie w Szwecji. A chodzi o to, że kobiety miałyby dostęp do pływalni tylko w wyznaczonych godzinach.

Według szwedzkiej telewizji TV4 w 13 ze 100 największych miast zaczęły oferować oddzielne godziny pływania dla kobiet. Takie rozwiązania mają wychodzić naprzeciw muzułmańskiej części szwedzkiego społeczeństwa.

Basenowa segregacja wywołuje również szereg pytań (co oczywiście pokrywa się z już przetoczonymi debatami np. na temat chust we Francji). Po pierwsze: czy to Szwedzi z dziada pradziada powinni dostosowywać się do stylu życia przybyszów? Po drugie: czy wprowadzenie segregacji, nawet w dobrej wierze, jednocześnie nie podważa solidnych zasad równości płci, które są podstawą szwedzkiego społeczeństwa? Po trzecie: czy wprowadzenie rozdziału płci na basenach jest w interesie kobiet? I po kolejne: czy nie pogłębia to ich dyskryminacji? I jeszcze: czy zasady religijne powinny być dla państwa/samorządu nadrzędne wobec dotychczasowych tradycji społecznych?

Sprawa ta wywołuje w Szwecji wiele kontrowersji i wiele głosów za i przeciw. Przedstawicielki jednego z kobiecych stowarzyszeń uważają, że jeśli mężczyzna nie czuje się komfortowo na pływalni w towarzystwie kobiet, nie musi tam przychodzić.

Z kolei kobiety nie powinny dbać o to, czy przyciągają męskie spojrzenia. Ale działaczki środowisk kobiecych czy feministycznych nie są jednomyślne, inne uważają na przykład, że oddzielne godziny dla kobiet są jedyną szansą dla muzułmanek na pływanie. I nie tylko dla muzułmanek – dodają, że inne kobiety, np. po mastektomii, lub ofiary przemocy domowej również czują się bardziej komfortowo, pływając tylko z innymi kobietami, niż w basenach, z których korzystają również mężczyźni. Dla mężczyzn muzułmanów, dodają, takie rozwiązanie ma tę zaletę, że nie muszą znosić obrzucania ich żon spojrzeniami ze strony innych mężczyzn. Muzułmanki – ich zdaniem – mogą swobodnie pływać, podczas gdy w towarzystwie mężczyzn powstrzymują się od wchodzenia do wody.

Sprawa jest jednak na tyle poważna, że zajmuje się nią szwedzki Rzecznik Praw Obywatelskich, który bada, czy segregacja basenowa nie dyskryminuje… mężczyzn, skoro nie mogą oni pływać w godzinach zarezerwowanych dla kobiet, zaś kobiety mogą pływać wtedy, kiedy tylko chcą.

Dyskusja wydaje się bardzo ciekawa, podobnie ciekawe będzie to, jak zostanie ona zakończona.

Dla mnie w tle tej szwedzkiej dyskusji jest to, w jaki sposób „sprawy basenowe” są rozstrzygane np. na Bliskim Wschodzie. W przedwojennym Aleppo istniały na przykład baseny „tylko dla członków”. Wszyscy wiedzieli, co kryje się pod tym niby-eleganckim określeniem. Chodziło o to, że prowadzone przez chrześcijan baseny wpuszczały na nie jedynie chrześcijan. Oficjalnie nigdzie nie było to zapisane, że na pływalnię mogą wchodzić tylko wyznawcy tej religii, ale podkreślano, że chodzi wyłącznie o „rodziny” (co rozumiano jako pary mieszane, niekoniecznie spokrewnione). Na pierwszy rzut oka brzmi jak oczywista dyskryminacja, ale tłumaczono mi, że chodzi o to, by muzułmanie nie przychodzili na te baseny i nie patrzyli pożądliwym wzrokiem na kąpiące się tam kobiety.

Jeśli przy wejściu były wątpliwości, wpuszczający zwykł mawiać, że to „basen tylko dla członków”. Jeśli ktoś dociekał, jak można zostać członkiem, odpowiadano mu, że tylko po rozmowie z szefem, którego – tak się składa – akurat nie ma.

Na innych basenach, ale także w łaźniach, ściśle przestrzegano zasad segregacji płci – choć np. w arabskiej łaźni można było skorzystać z tzw. godzin rodzinnych.

Jak wyglądają wyjścia rodzinne, widziałam w niektórych arabskich krajach – najczęściej mężczyźni bez skrępowania korzystali z uroków basenu, a kobiety – obowiązkowo ubrane od stóp do głów – siedziały z boku, pożądliwie patrząc na pluskających. Bynajmniej nie było to fizyczne pożądanie, tylko zwyczajna chęć ochłodzenia się.

Kobiety nie mogły wejść do basenu w swoich szatach, ponieważ właściciele basenu, zakazywały kąpieli w ubraniu. Nie wiem, co gorsze i bardziej dla nich dyskryminujące. Dla mniej najbardziej brutalne jest to, że tam kobiety nie mają żadnego wyboru. Jedyną opcją jest podporządkowanie się zasadom, w dodatku wymyślonym na ogół przez mężczyzn.

Wracając jednak do Szwecji i tamtejszych rozwiązań basenowych – wydaje się, że wychodzą naprzeciw kobietom, dają im wybór, a nie skazują na wybór, gdzie do dyspozycji mają tylko jedną opcję. Ale i to może być pułapką. Zastanawiam się, czy nie daje to amunicji mężczyznom (mężom, braciom, ojcom), by żądać od kobiet, by korzystały z basenów wyłącznie podczas „damskich” godzin, zamykając w ten sposób błędne koło – zawsze na końcu okazuje się, że opcja jest tylko jedna.