Egipt: jadę tam

Tak bym chciała pojechać do Hiltona w Tabie… Taki świetnie położony hotel, tuż przy granicy z Izraelem, dwa kroki od Ejlatu – jak piszą w internecie – „usytuowany jest bezpośrednio przy złocistej plaży”.

Pięć gwiazdek, dwa baseny, centrum handlowe i nurkowe, wypożyczalnia samochodów, cztery restauracje, wi-fi, klimatyzacja w pokojach, żaglówki wszystko w „allu” – to tylko niektóre punkty z opisu hotelu. No i w końcu „Hilton”. W internecie znajduję idealną ofertę: 12 dni za niecałe 5400 zł dla dwóch osób. Żal nie kupić. Staram się myśleć jak zwyczajny turysta, który chce pojechać na wycieczkę do fajnego hotelu.

Oczywiście nie zamierzam jechać do Taby, tym bardziej po tym, co przeczytałam dziś rano w serwisie TVN24 – koordynator służb specjalnych Marek Biernacki ujawniał ustalenia Agencji Wywiadu: „Spodziewamy się następnych ataków terrorystycznych. Nie tylko w kurortach w Tunezji, ale także w Egipcie. Polacy mogą paść ich ofiarami”.

Postanowiłam sprawdzić, czy jednak mogę polecieć do Hiltona – przypomnę, położonego tuż przy granicy z Izraelem i Jordanią, zaledwie kilka godzin samochodem od miejsca, gdzie zaledwie wczoraj doszło do serii zamachów na północy Synaju. Bojownicy deklarujący zwierzchność Państwa Islamskiego zaatakowali w kilka posterunków sił bezpieczeństwa i policji.

Ale co tam zamachy, są wakacje, trzeba jechać na urlop. Dzwonię do internetowego serwisu wakacyjnego, oto moja rozmowa z panią z call center:

Ja: – Dzień dobry, chciałabym pojechać do Taby, do hotelu Hilton, ale nie wiem, czy ta oferta jest aktualna, wylot za cztery dni.
Pani z call center: – Tak, jest aktualna. Ale mam też tańszą o 300 złotych, wylot 9 lipca. No, ale tam jest krócej, tylko 7 nocy i 9 dni. W tej ofercie z 6 lipca ma pani 10 nocy, 12 dni. [ta dłuższa kosztuje 5398 zł, krótsza 4798 zł – A.Z.]

To co, chyba lepiej wziąć tę dłuższą opcję?
Na pewno warto, ma pani 9 i pół dnia na miejscu.

Ale wie pani, mówią, że tam nie do końca bezpiecznie. Nie wiem, czy to dobry pomysł, żeby polecieć…
MSZ od jakiegoś czasu odradzało wyloty, ale turyści latają i wracają. Nawet dzisiaj jedna pani kupiła wycieczkę do Tunezji. Leci z dziećmi.

Z dziećmi? Nie boi się?
Ludzie się nie boją.

A jak wygląda ochrona w hotelu, coś pani może wie?
Proszę pani, w Egipcie hotele mają świetną ochronę, przed wejściem stoją ochroniarze z karabinami, wyglądają przerażająco…

A na plaży jest ochrona?
Tego to nie wiem, wydaje mi się, że plaża raczej odpada, tam podpływają łódki. Właściwie to nie mamy dokładnych informacji.

Ale skoro latają, to chyba jest bezpiecznie?
Latają, latają. Jeśli pani jest zdecydowana, to radzę jak najszybciej wpłacić pieniążki, bo mam ostatnie cztery miejsca w samolocie. Nie mam możliwości przytrzymania miejsca, ale wyślę pani umowę.

Wcześniej wykonałam kilka podobnych telefonów. Kilka największych biur podróży nie miało w ofercie samej Taby, ale bez problemu mogłam zarezerwować któryś z hoteli w Szarm el-Szejk czy w Hurgadzie. Pracownik jednego z biur zapewniał mnie, że o tym, co dzieje się na Synaju, biuro wie lepiej niż MSZ: – Oni są gdzieś w Kairze, a my na miejscu mamy swoich rezydentów i monitorujemy wszystko na bieżąco – mówił.

Kiedy wspomniałam o zamachach, przyznał, że rzeczywiście, „gdzieś daleko, przy granicy z Izraelem” były jakieś zamachy, ale oni „na razie latają”. Na moje pytanie, czy na plażach jest ochrona, pan przyznał, że na plażach ochrony nie widać, ale zapewnił, że są chronione: – Ochrona jest niewidoczna, ale taka przecież ma być – powiedział z rozbrajającą szczerością.

W innym biurze usłyszałam, że „na chwilę obecną nie ma przeciwwskazań” do latania do Egiptu. Właściwie wszędzie zapewniano mnie, że latać można, chociaż oczywiście ostateczną decyzję zostawiają klientowi. I co taki klient ma zrobić? Na stronie MSZ ostatni komunikat ws. Egiptu z września 2014 r., jak rozumiem wciąż aktualny: „Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznaje za możliwe z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli zorganizowane lotnicze wyjazdy do ww. egipskich ośrodków turystycznych nad Morzem Czerwonym, kategorycznie ostrzegając przed wszelkimi wyjazdami indywidualnymi oraz grupowymi poza ośrodki turystyczne. Za szczególnie niebezpieczne uznaje się wyjazdy do centralnej i północnej części Synaju”. A ja tak bardzo chciałabym polecieć do tego Hiltona…

W ciągu zaledwie kilku minut od rozmowy telefonicznej pani z serwisu wakacyjnego przysłała mi pełną umowę. Mogę lecieć. A może jednak nie mogę?

Taba, Fot. Jutta M. Jenning, Flickr CC by 2.0.

Taba, Fot. Jutta M. Jenning, Flickr CC by 2.0.

PS. Już po opublikowaniu tego wpisu, na stronie MSZ, znalazłam nowy komunikat: „W związku z ostatnimi wydarzeniami w Tunezji, zaostrzeniem walk na półwyspie Synaj i na podstawie posiadanych informacji o sytuacji bezpieczeństwa w Egipcie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaleca powstrzymanie się od podróży do tego kraju – w tym także do kurortów położonych nad Morzem Czerwonym”.