Kalifatbook, czyli Facebook Państwa Islamskiego

To musiało się w końcu stać. Era Państwa Islamskiego na popularnych serwisach społecznościowych jak Twitter czy Facebook dobiega końca. Konta jego wyznawców są usuwane, ich przesłanie i wygodny sposób ewangelizacji bierze w łeb. Nie chcą nas na Twitterze i Facebooku? To zrobimy Kalifatbook. I zrobili.

Na razie chyba nie wszystko działa, strona jest nieaktywna. Jej obecność została zauważona w niedzielę, wczoraj napisał o niej „Independent”. Nie podam dokładnego adresu tego serwisu, bo nie mam zamiaru wspierać propagandy Państwa Islamskiego. Na razie nie wiadomo, czy to własne problemy techniczne, czy ktoś w tym „pomógł”.

Na razie wyświetlono komunikat, wedle którego serwis jest „niezależną stroną i nie jest ona sponsorowana przez Państwo Islamskie”. I jeszcze dla porządku, żeby było wiadomo, po co go stworzono: „Celem uruchomienia strony było uświadomienie światu, że nie tylko nosimy broń i żyjemy w jaskiniach, jak sobie to wyobrażają”. I wyjaśnienia: „Nie żyjemy po to, by zabijać i rozlewać krew, tak jak przedstawiają nas media. Walczymy z wrogami religii Allaha. I jeszcze: „Rządzimy ziemią kalifatu za pomocą Koranu i będziemy rządzić całym światem z pozwoleniem Allaha”. Wyjaśniono też, że Allah nie łamie obietnic, a to, że będą panować nad światem zostało im obiecane. I jeszcze kilka cierpkich słów pod adresem niechętnych mediów, coś w stylu: niech sczezną w mękach. To już wiemy, co nas czeka…

Nawet jeśli ten konkretny serwis zniknie, na jego miejsce powstanie nowy (może już powstał?). Nawet Państwo Islamskie nie może żyć bez internetu. Nie może pozwolić sobie na odcięcie tak ważnego narzędzia rekrutacji i promocji.

Według marcowego raportu The Brookings Institution na temat obecności Państwa Islamskiego na Twitterze w grudniu 2014 r. w tym serwisie było zarejestrowanych ok. 46 tys. kont powiązanych z ISIS. Wedle ostrożnych szacunków. Niewykluczone, że mogło ich być nawet 90 tys. Mowa o kontach zarejestrowanych w Syrii i w Iraku, ale także w krajach, które prowadzą wojnę przeciwko Państwu Islamskiemu. Każde z tych kont miało średnio tysiąc obserwujących. W raporcie zauważono oczywiście, że część tych kont to fałszywki, wtyczki służb specjalnych, używane do monitoringu działalności dżihadystów znad Eufratu.

The Brookings Institution

The Brookings Institution

The Brookings Institution

The Brookings Institution

The Brookings Institution

Najczęstsze lokalizacje podawane przez użytkowników powiązanych z Państwem Islamskim (The Brookings Institution)

Z badań wspomnianego Instytutu wynika, że użytkownicy smartfonów, najczęściej korzystali z Androida (69 proc.), następnie iPhone’a (30 proc.), a 1 proc. to użytkownicy Blackberry. Poniższe mapy pokazują lokalizacje sympatyków ISIS, którzy wysłali co najmniej jednego wspierającego tweeta. Na mapie Polska jest „czysta”. Ale czy rzeczywiście taka jest?

Jedno jest pewne: ta wojna już dawno przekroczyła granice Syrii czy Iraku.