Uwiedzione przez Państwo Islamskie

Nie wiadomo, ile młodych kobiet z Zachodu zostało uwiedzionych wizją Państwa Islamskiego. Szacunkowe statystyki podają, że mogą one stanowić nawet 10 proc. wszystkich rekrutów z Europy, ale także innych zachodnich państw. Lekko licząc – mogą ich być setki. Na liście są Brytyjki, Amerykanki, Kanadyjki, Norweżki, Austriaczki, Francuzki, Holenderki, Szwedki, Niemki…

To często młode kobiety, widzące w proponowanej przez Bagdadiego wersji islamu jedyną słuszną drogę, przeciwną do całej zgnilizny moralnej Zachodu. Państwo Islamskie jest ich przystanią, ich rajem, ich utopią. Państwa, w których dotychczas mieszkały, głęboko je rozczarowały.

We Francji nie mogą nosić chust, zasłaniających twarz w miejscach publicznych, podobne prawo uchwalono w Belgii, ale też w części Hiszpanii. Ograniczenia obowiązują przedstawicielki niektórych zawodów w Niemczech (m.in. sprzedawczynie w sklepach, pielęgniarki, nauczycielki, kobiety w nikabie czy burce nie mogą prowadzić też samochodu, nauczycielki w kilku krajach związkowych nie mogą zakładać chust do pracy). Przez Niemcy przechodzi też fala walki z „islamizacją Zachodu”. Co tydzień na ulice Drezna wychodzą tysiące manifestujących, niezadowolonych z otwierania bram na uchodźców z Syrii czy Iraku. Chociaż władze w Berlinie zdecydowanie odcinają się od takich nastrojów, to wieści o marszach obiegły wszystkie europejskie media.

To potęguje poczucie oblężonej twierdzy, napędza radykalizm w stronę niebezpieczną dla samej Europy. Skoro Zachód prowadzi „wojnę z islamem” (jak wierzą), to czas, by i one, i oni w końcu wypowiedzieli ją Zachodowi? To przecież już nie tylko tysiące dżihadystów oczarowanych wizją Państwa Islamskiego opuszczają Zachód i zasilają szeregi jego bojowników.

Aslan Media, Flickr CC by 2.0.

Aslan Media, Flickr CC by 2.0.

Kobiety, choć nie walczą na pierwszej linii frontu, też dają się skusić. Są gotowe poślubiać wojowników spod czarnej flagi, służyć im, rodzić dzieci, pełnić funkcje pomocnicze. Wszystko dla kalifa, w imię Proroka, ku chwale Państwa Islamskiego, w którym mogą żyć według zasad sprzed ponad 1000 lat, według upragnionych zasad szariatu, zakryte od stóp do głów, uzależnione do swych męskich opiekunów, szczęśliwe.

W połowie grudnia hiszpańska i marokańska policja w zorganizowanej akcji aresztowały cztery kobiety i trzech mężczyzn, których oskarżono o budowanie siatki rekrutującej kobiety do Syrii i Iraku, by pomagały Państwu Islamskiemu. Mieli zwerbować i wysłać tam 12 kobiet, a przynajmniej o tylu wie policja.

W sierpniu, czyli zaledwie kilka tygodni po ogłoszeniu przez Baghdadiego powstania Państwa Islamskiego, dwie inne nastolatki – 14- i 19-letnie Hiszpanki – trafiły do aresztu, bo według władz planowały podróż do Maroka, a stamtąd na Bliski Wschód, na tereny podporządkowane „kalifowi Ibrahimowi”. Co chwila media podają informacje o nieudanych próbach wyjazdu nastolatek, ale też o zrozpaczonych rodzicach i bliskich, którzy nie zdołali ich powstrzymać. To jednak realny problem.

W rekrutacji ważną rolę odgrywają serwisy społecznościowe i blogi, w których kandydatki na nowe obywatelki Państwa Islamskiego lub te, które mają to już za sobą, roztaczają wizję raju na Ziemi. Przejrzałam kilka takich blogów i kont w serwisach społecznościowych. Kilka zwróciło moją uwagę, o kilku dowiedziałam się z drugiej ręki. Co tam jest? Przede wszystkim kolorowa reklama Państwa Islamskiego.

Autorka bloga „Pamiętnik Emigrantki” opisuje swoje doświadczenia z pobytu w Państwie Islamskim w Syrii w mieście Tabaka, oddalonym o godzinę, dwie drogi samochodem od Rakka. Pochodzi z Zachodu (nie jest jasne, z jakiego dokładnie państwa, pisze po angielsku). Jej mąż jest prawdopodobnie jednym z bojowników ISIS, ona spodziewa się dziecka. Z jej zapisków wynika, że wyjechała wbrew swojej rodzinie, jej matka nie mogła pogodzić się z tą decyzją. W Syrii odnalazła swoje miejsce na Ziemi. „Dziewięć miesięcy w Syrii zmieniło mnie w inną osobę. Nauczyłam się dzielić, stałam się tolerancyjna. Nauczyłam się, by nie być samolubną i szanować cudze uczucia” – pisze autorka podpisująca się „Ptak Raju” (Bird of Jannah). Przyznaje, że tutejsze życie „nie zawsze jest cudowne, ale to naprawdę piękne, by żyć w »Domu Islamu«”. I co ważniejsze: „Nikt tu nie drwi z ciebie, bo nosisz nikab”.

Jej blog to połączenie poradnika, reportażu i portalu na temat wiary, a przede wszystkim praktycznego instruktażu dla wszystkich chętnych kobiet, które myślą o wyjeździe do Państwa Islamskiego. Roztacza przed nimi cudowną wizję kraju, w którym mieszkania przyznaje się za darmo, nie trzeba płacić czynszu ani rachunków za prąd czy wodę, podatków, jeśli oczywiście jest się muzułmaninem. Bezpłatne są leki i leczenie, młode pary dostają po 700 dolarów w prezencie, kobiety w ciąży nie muszą martwić się o kwas foliowy i suplementy ani o badania krwi, moczu i USG, które dostępne są raz w miesiącu. Szpitale – jak pisze autorka – działają bez przeszkód, personel jest „cudowny”, są specjaliści, cesarki są tu bardzo popularne.

Autorka na podstawie własnych doświadczeń opisuje, co czeka kobietę, która przybędzie do Syrii. W skrócie: najpierw trafi do domu dla kobiet, gdzie spotka inne emigrantki, a wśród nich może nie być ani jednej osoby mówiącej po angielsku. W domu jest kilka pokoi i łazienka. Kobiety nie powinny narzekać – muszą być cierpliwe i pamiętać, że to emigracja i dżihad.

Jeśli kobieta jest z dzieckiem, nie musi martwić się o pieluchy, mokre chusteczki i mleko – dopóki oczywiście jest w tym domu. Jest tam też jedzenie (choć przydadzą się przekąski), no i trzeba wiedzieć, że nie każda osoba tutaj jest „aniołem”. Ptak Raju radzi też, by wziąć ze sobą kopię Koranu, by uczyć się go na pamięć. Uprzedza, że nie każda kobieta zostanie przewieziona do Rakki, może trafić do innego miejsca – do domu męża albo do innego miejsca, domu lub mieszkania. Jeśli trafi do wspólnego domu, dostanie własny pokój. Dostanie wyposażenie (piec, lodówkę, naczynia, podstawowe meble itp.), miesięczne kieszonkowe i zapasy spożywcze. Nie każdy dom jest w dobrym stanie, uprzedza szczerze autorka bloga. Można domagać się napraw, a nawet zmiany lokum, choć oczywiście trzeba będzie na taką podmianę poczekać. Kobieta może wychodzić z domu. „Albo z opiekunem, albo z siostrami” – pisze autorka.

Na blogu – okraszonym cytatami z Koranu, zdjęciami męczenników i bojowników – pojawiają się też od czasu do czasu pytania od czytelników. Od porad sercowych po sprawy polityczne. Jedno z nich dotyczy na przykład tego, dlaczego Państwo Islamskie zabiło Alana Henninga, który przecież przyjechał do Syrii, by pomagać ludziom. Autorka na wszystko ma gotową odpowiedź, niemal „wytnij-wklej” z oficjalnego przekazu Państwa Islamskiego. Dlaczego zginął Henning (którego – jak przyznaje – szanuje, bo wydawał się miłym człowiekiem)? Wszystko jest takie proste, przecież – jak przypomina – przypadek amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya, wobec którego Państwo Islamskie postawiło przed USA trzy możliwości: okup, negocjacje, zaprzestanie zabijania cywilów w Iraku. „Obama nie zgodził się na żadną z nich” – pisze autorka, i to on jej zdaniem jest winny tej śmierci, powinien z tego wyciągnąć lekcję. Podobny błąd popełnił Cameron, więc Henning musiał zginąć. No i skoro tak wszyscy upominają się o tych więźniów, to „dlaczego nikt nie upomina się o więźniów muzułmańskich”?

Są też porady sercowe i pytania w stylu „czy trudno tam znaleźć męża” i „jak przyjechać z Francji do Syrii, by nie być zatrzymanym”? W pierwszej kwestii radzi, by nie myśleć o „mężu” na razie, bo to może zniszczyć wszelkie intencje, choć przyznaje, że są tu wierzący bracia, którzy chcą się ożenić „nie dlatego, że tego pragną, ale by pozostawić po sobie pokolenia, które przejmą ich dziedzictwo”.

W kwestii przyjazdu z Francji, to dokładnie się nie orientuje, ale nadal wiele osób emigruje, więc sądzi, że przy zachowaniu pewnych zasad ostrożności (nie wymienia ich) można bezpiecznie przyjechać do Syrii. W innym miejscu zapewnia, że w Syrii jest bezpiecznie i codziennie mają nowych przybyszów. Inna osoba pyta o nastoletnią siostrę, która chce wyjechać, ale rodzice są temu przeciwni. „Rodzice nas kochają, ale większość z nich nie rozumie praw islamu” – odpowiada autorka. Proste?

I jeszcze kluczowe pytanie: dlaczego młodzi muzułmanie przybywają do Państwa Islamskiego, by przyłączać się do dżihadu? I na to „Ptak Raju” ma gotowe odpowiedzi: by dokonać zmian (widzieli przez lata mordowanie niewinnych np. w Hiroszimie, teraz od broni chemicznej w Syrii); bo są zmęczeni rasizmem w krajach, z których pochodzą (wśród nich najbardziej rasistowskie to „United Snake” i „United King-Kong”); bo mają dość fałszywych obietnic, bo przecież nie ma wolności w praktykowaniu religii; by chronić się przed samozagładą (większość młodych – zdaniem autorki – ma depresję, a najbardziej obawiają się alkoholu, narkotyków, pornografii i homoseksualizmu); nie chcą być następną ofiarą reżimu; by żyć w Państwie Islamskim, jedynym kraju, które praktykuje szariat i kieruje się nauką islamu (bez palenia, bez koedukacji, bez lichwy, bez pornografii, bez alkoholu”).

Co z małżeństwem? „Jeśli jesteś singlem i nie chcesz jeszcze wychodzić za mąż, nikt cię nie będzie zmuszać”. Panna młoda może żądać od pana młodego dowolnego posagu, choć – jak zaznacza autorka bloga – „kobiety tutaj nie proszą o biżuterię, ale o kałacha”. Zwykle młodzi pobierają się dzień po tym, jak pannę młodą obejrzy brat pana młodego (autorka przyznaje, że ona wyszła za swojego męża w tym samym dniu, gdy ją zobaczył). Każdy nowo poślubiony bojownik dostaje tydzień wolnego. Zamiast fajerwerków – salwy z karabinów. Kobieta dostaje po ślubie swój nowy przydomek. I – jak zapewnia autorka – małżeństwa zawierane w Syrii są „błogosławione”.

Do tego sporo zdjęć bojowników, cytatów z Koranu i takie jedno, kiczowate, które zwróciło moją uwagę. Przedstawia skąpaną pomarańczowym słońcu rzekę. Jak głosi podpis – to Eufrat w okolicach Tabaki. I podpis: „Państwo Islamskie jest takie piękne”. Jasne, tylko że jeszcze niedawno to po prostu była Syria.

Umm Chattab al-Britanijaa przedstawia się jako żona pochodzącego ze Szwecji bojownika Państwa Islamskiego. Też prowadzi bloga, na którym opisuje własne doświadczenia. Brytyjka opowiada, jak dostała się do Syrii. Jej droga wiodła przez Turcję, gdzie spotkała inne dwie młode kobiety z dziećmi, które chciały przedostać się do Syrii. Kobiety wpadły w ręce policji, która podejrzewała je o związki z Państwem Islamskim. Z opałów wydostał je prawnik wysłany przez ISIS. To on wydostał je na wolność. Cokolwiek w tym wypadku to znaczy. Niedawno Umm Chattab al-Britanijaa podzieliła się wiadomością o śmierci męża, który miał zginąć walkach w Kobane. Pisze, że kiedy przekazano jej tę wiadomość, nie uwierzyła w to, roześmiała się. Teraz „jest szczęśliwa”, że jej mąż został męczennikiem po roku walk w Syrii.

Kilka miesięcy temu media rozpisywały się także o Sally Jones, brytyjskiej piosenkarce rockowej, matce dwójki dzieci, która przeszła na islam i wraz z mężem-muzułmaninem wyjechała do Państwa Islamskiego. „Mąż jest w obozie, przypomina sobie, jak zabijać niewiernych” – to jej jeden ostatnich wpisów Twitterze. Jej konto jest już nieaktywne, a ona sama nazywa się teraz Umm Hussain al-Britani albo Sakina Hussain. Najczęściej publikowane są jej dwa zdjęcia: na jednym długowłosa, zgrabna blondynka stoi z gitarą przed mikrofonem, ma odsłonięte ramiona, czarną minispódniczkę. Drugie przedstawia kobietę w czarnym nikabie z odsłoniętym zaledwie w wąskiej szczelinie jednym okiem.

W jednym z postów na Twitterze pisała, zwracając się do chrześcijan: „Powinniście być wszyscy ścięci tępymi nożami, a wasze głowy wbite na pale w Rakka. Przyjedźcie tu, a sama to zrobię”.

W Rakka jest ponoć specjalny, kilkudziesięcioosobowy oddział kobiecej policji, pilnującej islamskich standardów w terenie. Podobno zasilają go Europejki i inne pochodzące z zachodnich państw kobiety, uwiedzione przez Państwo Islamskie tam, gdzie jeszcze niedawno była po prostu Syria.