Ameryka i jej sojusznicy atakują cele Państwa Islamskiego w Syrii. Nareszcie

Barack Obama obiecał, że celem kampanii USA i ich sojuszników jest osłabienie i ostateczne zniszczenie dżihadystów z Państwa Islamskiego, gdziekolwiek oni są. Miał się nie zawahać, by zaatakować ich w Syrii czy w Iraku. „Jeśli grozicie Ameryce, nie będzie dla was bezpiecznego schronienia”. Teraz nie ma już bezpiecznego schronienia w Syrii.

Rzecznik Pentagonu w poniedziałek wieczorem oświadczył:

Mogę potwierdzić, że amerykańskie siły zbrojne i ich partnerzy podejmują działania wojskowe przeciw terrorystom z ISIL w Syrii z użyciem myśliwców, bombowców i pocisków Tomahawk.

Uderzyli w nocy z poniedziałku na wtorek na okolice Rakka, czyli na matecznik Państwa Islamskiego – podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. To tam są ważne centra dowodzenia, magazyny, bazy szkoleniowe dżihadystów. Uderzono w co najmniej 50 celów. Ameryka i jej sojusznicy – Arabia Saudyjska, Bahrajn, Jordania i Zjednoczone Emiraty Arabskie przy wsparciu Kataru – idą na wojnę z Państwem Islamskim. Nie jest jasne, czy powiadomiono prezydenta Asada. Nawet jeśli tego nie zrobiono, pewnie i tak się cieszy. Nie musi sobie brudzić rąk wykurzeniem jednego z wrogów.

Amerykański bombowiec strategiczny Boeing 52 Stratofortress. Do ataku użyto myśliwców, śmigłowców i pocisków Tomahawk. Fot. Chris Hicks, Flickr CC by 2.0.

Amerykański bombowiec strategiczny Boeing 2 Stratofortress. Do ataku użyto myśliwców, śmigłowców i pocisków Tomahawk. Fot. Chris Hicks, Flickr CC by 2.0.

Jeden z byłych oficerów Delty James Reese, cytowany przez CNN mówi:

To cios w nos osiłka, o którym rozmawialiśmy na placu zabaw. ISIS jest osiłkiem, a my po prostu daliśmy mu cios w nos.

Ale czy cios powali osiłka? To dopiero początek. Ameryka i jej sojusznicy na pewno zdają sobie sprawę, że same naloty to za mało, by rozprawić się z Państwem Islamskim. W Iraku mają na lądzie wojska irackiej armii i kurdyjską Peszmergę. Do Syrii – co wielokrotnie podkreślał Obama – żołnierze amerykańscy nie zostaną wysłani. Opcją ma być dozbrojenie i wyszkolenie „umiarkowanej opozycji” w Syrii, w czym pomóc ma Arabia Saudyjska.

Lotniskowiec George H.W. Bush w Zatoce Perskiej, którego użyto do operacji przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii. Fot. US Navy

Lotniskowiec George H.W. Bush w Zatoce Perskiej, którego użyto do operacji przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii. Fot. US Navy

To może być długo wyczekiwany zwrot w syryjskiej wojnie. Dzieje się on trochę „przy okazji”, tak akurat wyszło, że jeden z wrogów Asada stał się również wrogiem Ameryki. Przy umiejętnym rozegraniu może uda się w końcu zakończyć tę wojnę. Albo przynajmniej pomyśleć o jej zakończeniu. Mam nadzieję, że Barack Obama i jego spece w Pentagonie taki scenariusz mają.