Rzeź jazydów. Państwo Islamskie przeszło do czynów

Jeszcze w sobotę dżihadyści tylko grozili, że jeśli jazydzi czy chrześcijanie nie przejdą na islam, czeka ich śmierć. Ich groźby właśnie się spełniły.

Doniesienia agencyjne są wstrząsające. Ofiarą z rąk bojowników Państwa Islamskiego na północy Iraku paść miało ponad 500 osób, część z nich – w tym kobiety i dzieci – zostało zakopanych żywcem. Masowe groby mają znajdować się Sindżar w północno-zachodziej części kraju, nieopodal tego, co do niedawna można było nazwać granicą z Syrią. Dziś tych granic praktycznie nie ma. Wszędzie rządzi i karze za nieposłuszeństwo „kalif” Baghdadi.

Dzisiejsza rzeź może być odpowiedzią na amerykańskie naloty. Może, ale nie musi. Dżihadyści prowadzą własną wojnę, kierują się własną logiką.

Obama zdecydował się na nie, by uchronić mniejszości w Iraku, poproszony o to przez rząd w Bagdadzie. Jeszcze kilka tygodni temu Al-Maliki uważał Kurdów za „zdrajców”, którzy ostrzą kły na kawałek Iraku i chcą oderwać roponośne tereny spod władzy w Bagdadzie, tak dziś te spory zeszły na dalszy plan. Irackie lotnictwo wspomaga bojówki kurdyjskie w walce przeciwko Państwu Islamskiemu.

Jazydzi uciekający do Irbilu.  Feriq Ferec/Anadolu Agency/Scanpix/Forum

Jazydzi uciekający do Irbilu.
Feriq Ferec/Anadolu Agency/Scanpix/Forum

W obawie przed najgorszym tysiące jazydów miało uciec na tereny opanowane przez Kurdów w Syrii i Iraku. Liczą, że tam będą bezpieczniejsi. Problem w tym, że w tej części świata już nigdzie nie jest bezpieczniej. Ani dla sunnitów, ani dla szyitów, a już na pewno nie dla chrześcijan czy jazydów.

Kurdowie rzeczywiście dają schronienie i chrześcijanom, i jazydom. Sami mają jednak własne problemy z Państwem Islamskim. Zaledwie kilka dni temu jeden z przywódców kurdyjskich stwierdził, że między uzbrojeniem Kurdów a tym należącym do bojowników Państwa Islamskiego istnieje technologiczna przepaść.

Kim są ci jazydzi? W skrócie to mały tygiel kulturowo-religijny, którego początki zrodziły się ok. 900 lat temu. To częściowo islam połączony właściwie ze wszystkim: zoroastryzmem, chrześcijańskim nestorianizmem i judaizmem. Wszystko ze wszystkim. I chrzest, i obrzezanie, i szahada, i modlitwa pięć razy dziennie – choć nie do Allaha, lecz do Anioła Pawia (Melek Taus jest przez niektórych muzułmanów uważany za diabła, ponieważ jedno z jego imion brzmi „Szeitan”, czyli diabeł po arabsku). Anioł Paw jest słuszniejszym obiektem modlitw, ponieważ według jazydów Bóg nie interesuje się tym, co dzieje się na ziemi. Co więcej, Anioł ma wielkie zasługi – jego łzy skruchy ugasiły ogień w piekle. Dziś piekła więc już nie ma, a Anioł opiekuje się ziemią.

Tradycyjny ubiór mężczyzny zbliżony jest do arabskiego (zakryte łokcie, kolana i nakrycie głowy takie samo jak u muzułmanów, tak by nie rzucali się w oczy na bazarach), a kobiet do syryjskiego. Jazydem nie można się stać, można się nim tylko urodzić. Pewnie dlatego nie ma w zwyczaju, by wyznawcy tej religii wchodzili w związki małżeńskie z przedstawicielami innych religii.

Jazydzi byli gnębieni niemal od początku istnienia tej religii. Obecnie padają ofiarą po raz kolejny. Zaledwie kilka dni temu przedstawicielka jazydów Fajan Al-Dahil w irackim parlamencie w dramatycznym wystąpieniu, szlochając, błagała o ratunek przed masakrą współwyznawców. Jak dodawała, kobiety-jazydki są porywane i sprzedawane jako niewolnice na targach.

Na całym świecie mieszka w sumie ok. pół miliona jazydów, większość z nich w Iraku. W Syrii jest ich ok. 30 tys. Przebywają też w Armenii i Gruzji, a nawet w Europie zachodniej, jako emigranci, głównie w Niemczech i Austrii.