Niepiękne słowo na „t”

Na listę organizacji terrorystycznych amerykańskiego Departamentu Stanu Hamas został wpisany w 1997 r., na podobne zestawienie UE – sześć lat później. Spróbujmy przyjrzeć się dlaczego.

1. Hamas przeprowadza zamachy terrorystyczne na ludność cywilną. Nawet jeśli w ostatnich latach izraelskim siłom bezpieczeństwa udało się (dzięki blokadzie Gazy, ogrodzeniu terytorium, Żelaznej Kopule) zmniejszyć liczbę zamachów przeprowadzanych przez Hamas (często we współpracy z innymi organizacjami, jak np. Islamski Dżihad) na terytorium Izraela niemal do zera, to dotychczasowa ich lista jest długa. Celem ataków były autobusy, bazary, restauracje, przejścia graniczne. Miejsca, przez które przewija się dużo ludzi, dużo łatwych, przypadkowych celów. Kilka przykładów.

Bazar Mahane Jehuda w Jerozolimie. Można tu kupić aromatyczną chałwę w każdym smaku, krojoną grubym nożem z wielkich bloków. Można też sycić zmysły bogactwem owoców, warzyw, pachnącego pieczywa, hummusów, sałatek, ryb, alkoholi i czego tam jeszcze chcecie. To popularne miejsce dla jerozolimczyków i turystów. Alejki pełne straganów szybko zapełniają się ludźmi. 30 lipca 1997 r. dwóch Palestyńczyków z torbami wyładowanymi materiałami wybuchowymi i gwoźdźmi weszło na bazar i zdetonowało ładunki. Odpowiedzialność za ten zamach wziął Hamas. Zginęło 16 osób, prawie 180 zostało rannych. W odwecie m.in. za ten zamach izraelskie specsłużby przeprowadziły nieudaną próbę otrucia Chaleda Meszala w Jordani. Agenci zostali złapani i wymienieni na odtrutkę dla Meszala i uwolnienie szejka Jasina.

Dyskoteka Delfin w Tel Awiwie. 1 czerwca 2001 r., piątkowy wieczór. Tel Awiw się bawi, nawet jeśli to szabatowy wieczór. W kolejce przed wejściem do klubu stoi tłum nastolatków. To głównie rosyjscy olim. Dyskoteka ma świetną lokalizację, nad samym morzem, przy tętniącej życiem promenadzie. Zamachowiec odpala ładunki ok. 20.30. Ginie 21 osób, z czego 17 na miejscu, 120 zostaje rannych. Dziś to miejsce wciąż straszy widokiem, jest ponurą pamiątką po tamtych wydarzeniach.

Pizzeria Sbarro na jednym z najbardziej tłocznych skrzyżowań w Jerozolimie. Róg King George’a i ulicy Jaffskiej. Popularna amerykańska sieciówka, pełna ludzi, zwłaszcza w porze obiadowej. 9 sierpnia 2001 r. około godziny 14 pojawili się w niej zamachowcy. Jeden z nich odpalił ładunki na własnym ciele. Zginęło 15 osób, 130 zostało rannych, w tym sporo dzieci.

Pizzeria Sbarro w Jerozolimie po ataku. Fot. Wikipedia

Pizzeria Sbarro w Jerozolimie po ataku. Fot. Wikipedia

Autobus numer 19. Kursuje między kampusami w Jerozolimie. Jest poranek 29 stycznia 2004 r., około godziny 9. Autobus jest na skrzyżowaniu ulicy Gaza z Arlozorov, niedaleko siedziby premiera. Zamachowiec znajdujący się w tyle autobusu detonuje ładunki. Część dachu w tej części wylatuje w powietrze, podobnie jak szyby autobusu. Ginie 11 osób, 50 zostaje rannych, w tym przechodnie. Jednym z tych przechodniów jest Zeruya Shalev, znana izraelska pisarka, która tego dnia odprowadziła dziecko do przedszkola i wracała do domu. Kiedyś zapytałam ją o ten dzień… Za zamach odpowiedzialność wzięli Hamas z brygadami Al Aksa.

To, co zostało z autobusu numer 19. Fot. Andrew Retto, Wikipedia CC by 2.0.

To, co zostało z autobusu numer 19. Fot. Andrew Retto, Wikipedia CC by 2.0.

Autobus numer 240 w Bat Jam. W południe 21 grudnia 2013 r. jedna z pasażerek autobusu zauważyła porzuconą torbę. Zaalarmowała kierowcę. Pasażerów natychmiast ewakuowano. Torba wybuchła. Ranny, na szczęście niegroźnie, został policjant zabezpieczający teren. Do tej operacji nikt oficjalnie się nie przyznał, ale Hamas w ciepłych słowach pochwalił, że do niej doszło, nazwał ją nawet „bohaterską”. Co więcej, zauważył, że wciąż istnieją możliwości wdarcia się w głąb Izraela i wezwał do kolejnych tego typu zamachów.

2. Hamas odpala rakiety w kierunku Izraela. Pierwsze rakiety zaczęły spadać na Izrael w 2001 r. Rok po rozpoczęciu drugiej intifady. Były to prymitywne Kassamy o kilkukilometrowym zasięgu, nieprecyzyjne i o słabej sile wybuchu. Najczęściej spadały na Sderot, bo miasto leży tuż przy granicy z Gazą. Z czasem rakiety powiększały zasięg. W 2012 r. rakiety M75 dolatywały już do Jerozolimy. Dziś rakiety R160 mogą dolecieć nawet do Hajfy i o wiele dalej w głąb Izraela, G80 spokojnie dolatują do Tel Awiwu (pierwsze litery tych rakiet to pierwsze litery osławionych dowódców Hamasu, zabitych przez Izrael, którym w ten sposób oddaje się hołd).

Rakiety mają duży zasięg, ponad 100 kilometrów, ale są ślepe, mogą trafić każdego. Celem nie są obiekty wojskowe, ale zwykli ludzie.

3. Według Izraela Hamas używa obywateli Gazy jako żywe tarcze. Prawdą jest, co potwierdzają także organizacje międzynarodowe działające w Strefie Gazy, że rakiety Hamasu i innych organizacji zbrojnych są odpalane z obiektów cywilnych lub z pobliża takich obiektów. Oznacza to, że pociski armii izraelskiej kierowane przeciwko rakietom mogą i de facto zabijają cywilów. Faktem jest również, że w Gazie nie ma możliwości otwarcia frontu wojennego, który nie przechodziłby przez terytoria zamieszkałe przez ludność cywilną. Gaza to maleńki skrawek ziemi, nieco większy niż pół Warszawy, w dodatku z odkrojonymi milami w głąb terytorium, jako strefy buforowej. Mieszkają tu 2 miliony ludzi. Dokąd mają pójść?

4. Hamas uczy dzieci, że należy zabijać Żydów. O tym, że Żydzi są śmiertelnymi wrogami, uczy się dzieci od najmłodszych lat. Program dla dzieci w prowadzonej przez Hamas Al Aksa TV. W studiu przebrana za Pszczółkę postać mówi do zebranych dzieci: „Jak przyjdzie Żyd, to złóżcie rączki w piąstki i przywalcie mu, żeby zrobić z niego pomidora”. 8-, 9-letnia dziewczynka, już z zakrytymi włosami, przepytuje kilkulatki, pyta, dlaczego jedna z dziewczynek chce zostać policjantką. „Żeby być jak mój wujek Achmed” – odpowiada dziewczynka. „A co robi policja?”. Tu włącza się głos Pszczółki: „Łapie złodziei i przestępców”. „I zabija Żydów” – dopowiada młoda „dziennikarka”. „I chcesz być jak on (wujek – red.)?” – drąży. Mała, wiercąca się na kanapie dziewczynka mówi: „Zastrzelę Żydów”. „Wszystkich?” – pyta „dziennikarka”. „Tak” – pada odpowiedź. „Dobrze” – podsumowuje przepytująca.

5. Według Izraela Hamas wykorzystuje dzieci do walki. Hamas zaprzecza, by w walce brały udział dzieci, ale przyznaje, że dzieci przechodzą szkolenia wojskowe. Tylko w 2013 r. szkoleniem z obsługi broni, wyrzutni rakiet i walk miejskich objętych było 37 tys. nastolatków w wieku 15-17 lat. W mediach można znaleźć również informacje, że treningi wojskowe dostępne są już dla 8-12-latków, których ubrane w moro dzieciaki uczy się musztry, czołgać pod drutami kolczastymi, strzelać do celu z kałasznikowa, biegać po polu naszpikowanym granatami hukowymi. Podobno celem jest nauka „dyscypliny, czystości i poświęcenia” i niektóre zadania obrony cywilnej. Na obozach są wykłady na temat bezpieczeństwa, pierwszej pomocy, przeciwdziałaniu propagandzie i dezinformacji i pierwsze wprawki do działań kontrwywiadowczych, ale też jak unikać współpracy z okupantem i jak złożyć karabin, nie tylko kałasznikowa, ale też M16, a nawet wyrzutnię RPG. Nie oznacza to, że to masowa hodowla przyszłych szahibów, choć i tacy mogą się trafić. Ale nie oznacza to również, że 8-latkowie powinni biegać z kałachami. Dzieci nie są żołnierzami i nie powinny nimi być.

Niekończąca się wojenna spirala, splątana chęcią odwetu, w której przeciwko sobie nie stoją dwie równe sobie armie, lecz jedna świetnie wyposażona i druga, gotowa na wszystko, każdym sposobem, za każdą cenę.

Tu nie ma miejsca na negocjacje, rozejm czy romantyczne rozważania o pokoju. W terroryzmie nie ma niczego romantycznego.