Kto wygra tę wojnę?

W najbliższych dniach może się okazać, czy to koniec wojny, czy dopiero jej początek. Problem w tym, że wojnę trudniej zakończyć, niż zacząć. W tej wojnie może nie być całkowicie przegranych ani całkowicie wygranych.

To był bardzo krwawy weekend. Dla obu stron. Tylko w niedzielę miało zginąć 100 Palestyńczyków, z czego ponad 60 osób w Szedżaiji, miejscowości leżącej pod miastem Gaza. Ci, którzy mogli, uciekli z Szedżaji jak się dało i na czym się dało – pieszo, na dachach samochodów osobowych, nawet w łyżce buldożera.

Znowu pojawiły się makabryczne zdjęcia, przerażające widoki zasłanych ciałami ulic, zabite dzieci. Nie wiadomo, ile z tych ofiar to ci, którzy rzeczywiście odpalają rakiety. Przypadkowych ofiar najpewniej jest więcej. W Szedżaji rakiety spadły na dom jednego z przedstawicieli Hamasu. Zginęli jego syn, synowa, dwoje wnucząt. To napędza gniew, gotowość do zemsty. Ostrze tego gniewu wciąż obraca się przeciw Izraelowi.

Ochotnicy-ratownicy w Szedżaja po ataku izraelskich sił. Fot. Joe Catron, Flickr CC by 2.0.

Ochotnicy-ratownicy w Szedżaja po ataku izraelskich sił. Fot. Joe Catron, Flickr CC by 2.0.

Izraelczycy też ponieśli duże straty. To było do przewidzenia. Dopóki stali w progu, ofiar prawie nie było. Im bardziej posuwają się w głąb Gazy, tym więcej ofiar. Tylko w niedzielę Izrael stracił 13 żołnierzy z elitarnej Brygady Golani, siedmioro z nich to żołnierze z pojazdu opancerzonego. Dla Izraela to szok. Od co najmniej 8 lat nie było tak wielkich strat w ludziach. W poniedziałek bilans zabitych sięga już 25 osób. To moment, w którym władze mogą uznać, że koszty tej wojny są zbyt duże.

Jak długo to jeszcze potrwa? „Jesteśmy niezłomni. Będziemy kontynuować operację tak długo, jak będzie potrzeba” – mówi premier Netanjahu. Według szefa izraelskiego rządu za palestyńskie ofiary cywilne odpowiada Hamas, który chce, by piętrzyły się ich stosy. „Chcą więcej zabitych, bo to [dla Hamasu] lepiej”. Według Netanjahu Izrael znalazł się w stanie „wojny o dom” (milchama al ha-bait).

Izraelski żołnierz przy jednym z tuneli w Gazie. Fot. IDF

Izraelski żołnierz przy jednym z tuneli w Gazie. Fot. IDF

Według izraelskiego ministra obrony na zniszczenie większości palestyńskich tuneli armia potrzebuje jeszcze dwóch dni. Czy to oznacza, że za te kilka dni Izrael ogłosi zakończenie operacji? To możliwe, zważywszy, że zwiększa się bilans strat Izraela.

Ale inne opcje też wchodzą w grę. Minister sprawiedliwości Cipi Livni mówi, że na razie władze w Jerozolimie nie zamierzają ponownie zająć Gazy, ale „na stole leżą różne opcje” i zależą one od Hamasu. „Wyszliśmy ze Strefy Gazy, wycofaliśmy nasze siły, rozebraliśmy osiedla, licząc na spokój. Naszą polityką nie jest ponowna okupacja Gazy. Skupiamy się na zagrożeniach płynących z Gazy. Jeśli Hamas nie przestanie atakować Izraela, rozważymy wszystkie inne opcje, a wszystkie opcje są na stole” – mówiła minister. Według Livni spokój może być osiągnięty wtedy, gdy Gaza będzie zdemilitaryzowana. Livni nie powiedziała, jak ta demilitaryzacja miałaby wyglądać, ale można sobie wyobrazić, co to w praktyce oznacza. Najkrócej rzecz ujmując: oznacza rozbrojenie Hamasu, aresztowanie wszystkich aktywnych członków Brygad Al Kasam i Islamskiego Dżihadu. Przejęcie inicjatywy. I de facto ponowną okupację. Nawet jeśli do tej pory celem nie było rozbicie Hamasu, dziś to może już być nieaktualne. A może to tylko taka wojenna retoryka?

Sprawy mogłyby się też skomplikować, gdyby potwierdziły się informacje, że Brygady Al Kasam pojmały izraelskiego żołnierza. Padło nazwisko rzekomo porwanego i jego numer identyfikacyjny. Izrael zaprzecza, ale gdyby okazało się to prawdą, dla władz byłby to spory kłopot. Za Gilada Szalita Izrael musiał wypuścić 1027 więźniów, w tym wielu skazanych za ataki terrorystyczne członków Hamasu.

W ostatnich tygodniach kilkudziesięciu wypuszczonych za Szalita więźniów znów wróciło do izraelskich więzień. Ich uwolnienie jest jednym z warunków stawianych przez Hamas. Do tej pory było mało możliwe, by Izrael zgodził się ich wypuścić, ale gdyby chodziło o izraelskiego żołnierza? O ile oczywiście Brygady go mają. No, a jeśli mają, niech pokażą jakiś dowód.

Jeśli okażą się, że to prawda, opcje są dwie: izraelska armia za wszelką cenę będzie chciała odnaleźć i odbić jeńca, a jeśli to się nie uda, w perspektywie negocjować warunki jego uwolnienia. To byłby sukces dla Hamasu. Podkreślam: „byłby”. No ale Palestyńczycy już teraz świętują. W Hebronie, Ramallah i Betlejem wyszli na ulice, odpalili fajerwerki, zawyły klaksony. W Hebronie izraelskie siły porządkowe otworzyły ogień do uczestników demonstracji.

No i gdzie szukać końca tej wojny? Gdzie szukać zwycięzców i pokonanych?

Nawet jeśli z Gazy przestaną być odpalane rakiety w kierunku Izraela, nawet jeśli umilkną syreny w Tel Awiwie, Aszkelonie, Jerozolimie, Berszewie czy Sderot, nawet jeśli izraelscy żołnierze rozmontują każdy tunel pod Gazą, to i tak będą musieli zmierzyć się z własną żałobą, nadal żyć w strachu i zapłacić własną reputacją, bo nie udało im się wszystkich przekonać, że prowadzą wojnę z Hamasem, a nie z Palestyńczykami. Czy będą zwycięzcami?

Nawet jeśli na Gazę przestaną spadać izraelskie rakiety, nawet jeśli uda się odbudować domy i szkoły, nawet jeśli przywrócony będzie względny spokój, to sytuacja w Gazie w najbliższym czasie się nie zmieni. Jeśli Hamas przeżyje tę operację, sytuacja nie zmieni się na pewno.