Miecz zawisł nad chrześcijanami w Mosulu

W najbliższych dniach i tygodniach może dojść do jednej z największych rzezi chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Jej groźba w ostatnich dniach zawisła nad Mosulem.

Chrześcijanie w Mosulu dostali propozycję: mogą opuścić miasto tak jak stoją, tylko w ubraniu na grzbiecie, bez sztuki bagażu. Ultimatum było ważne tylko do soboty. Jeśli zostaną, mają do wyboru dwie opcje: przejście na islam lub zapłacenie dżizje, specjalnego podatku dla niewiernych (niektóre źródła podają, że ma on wynieść 450 dolarów).

A masked policeman mans a machinegun atop an armoured vehicle to secure a Christian church in Mosul

W Mosulu od wieków mieszkają chrześcijanie, dziś może ich tam być nawet kilkadziesiąt tysięcy. Najstarsze tamtejsze kościoły mają po 1500 lat i więcej. W sumie w mieście jest ich 30. Teraz prawdopodobnie zostaną zniszczone lub zamienione na meczety. Są już pierwsze doniesienia o spaleniu 1800-letniego kościoła.

Tak nowa władza rozprawia się z mniejszościami. Domy tych, którzy zdecydowali się wyjechać, już stały się własnością kalifatu. Na murach tych domów pojawiły się stemple „Własność Państwa Islamskiego”. Zwyczajnie, po prostu. Przyszli i postawili stempel. Dom należy do nich.

Napis na jednym z domów w Mosulu. Na górze "Nieruchomość Państwa Islamskiego", poniżej arabska litera "n" - jako pierwsza litera słowa "nasara", czyli chrześcijanie. Fot. CNNArabic.com

Napis na jednym z domów w Mosulu. Na górze „Nieruchomość Państwa Islamskiego”, poniżej arabska litera „n” – jako pierwsza litera słowa „nasara”, czyli chrześcijanie. Fot. CNNArabic.com

Oznaczenia pojawiły się już jakiś czas temu. Od kilku tygodni na wszystkich chrześcijańskich domach widnieje litera „n” (nasara, czyli chrześcijanie). Wszystkie te domy przechodzą na własność kalifatu. Czyż to nie wywołuje najgorszych skojarzeń z przeszłości? Wąs Hitlera zamieniony na brodę Baghdadiego, duch ten sam.

Za tym wszystkim stoją ludzkie dramaty. W Al Arabije piszą o pewnej starszej pani, chrześcijance, która chciała wyjechać z Mosulu. Zabrano jej dorobek całego życia, 15 tys. dolarów. Prosiła, by zostawiono chociaż 100 dolarów, by mogła zapłacić za podróż w jedną stronę z Mosulu. Usłyszała, że cała kwota jest już własnością Państwa Islamskiego i niczego nie dostanie.

Ci, którzy wyjeżdżają, znajdują schronienie na północy w Irackim Kurdystanie.

Niektórzy zostaną, bo nie mają za co wyjechać. Nie mają też czym zapłacić. Ci, którzy zdecydowali się zostać w Mosulu, narażają życie. Jeśli nie przejdą na islam lub nie będą mieli pieniędzy, by zapłacić podatek, muszą liczyć się z sankcjami. Te oznaczają w najlepszym wypadku chłostę publiczną, ci, co mają mniej szczęścia, zostają ścięci mieczem, a najmniej szczęścia mają ci, których spotka śmierć przez ukrzyżowanie.

Karę można ponieść za niedostosowanie się do praw nałożonych przez nowe władze: nieodpowiedni strój kobiety, zapalenie publicznie papierosa, o piciu alkoholu też można zapomnieć – tu ukarany może być i muzułmanin, i chrześcijanin. Chrześcijanom dodatkowo zabrania się jakiegokolwiek publicznego manifestowania swej religii – znak krzyża, trzymanie Biblii w ręku, nawracanie.

Do rozstrzygnięcia naszych sporów pozostanie miecz – mówią w Państwie Islamskim. Czyli wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób się nie podporządkują, ryzykują życiem.

To wszystko to jak koszmarny powrót do najgorszych czasów. W niektórych kalifatach mówiło się „Eslim teslem”, czyli w wolnym tłumaczeniu: „Przejdź na islam, to się uratujesz”. Z czasem dopowiedziano, od czego się uratujesz: gniewu przed ostrzem miecza i Boga na sądzie ostatecznym. Dziś to zdaje się wracać, w najgorszej z możliwych form.